piątek, 25 grudnia 2015

W TEN MAGICZNY CZAS...




Miękkich płatków śniegu za oknem,
ciepłych kapci przy pachnącej choince i sypiącym iskrami kominku,
a także wymarzonych prezentów oraz spokoju w sercu!
Magicznej gwiazdki na niebie,
cynamonowych pierników i miłości dla siebie.
Brzmienia kolędy, prezentów bez końca,
w Wigilię białych płatków śniegu,
w Nowym Roku tylko słońca!


Życzę Wam również, Waszym bliskim - i tym obcym też
 bliskości i dystansu - zawsze we właściwych miejscu i czasie
 ludzkiej siły i prawdziwie ludzkiej słabości nie będącej porażką,
 lecz oznaką człowieczeństwa 
 spokoju i ożywczych pragnień - realizowanych niekoniecznie łatwo, 
 ale za to z przyjemnością 
 pięknych celów i chęci dążenia do nich 
 i tego, by troski codzienności nie przyćmiewały urody życia
 dobra, harmonii, miłości, zdrowia
 i zrozumienia 
 i niech zawsze, nawet w najbardziej nieprzeniknionej ciemności
 pozostanie w Was świadomość,
 że świecą gwiazdy i pachną kwiaty

                  Wszystkim Znajomym i Czytelnikom życzę tego z całego serca 
oraz Szczęśliwego Nowego Roku 

wtorek, 17 listopada 2015

JABŁKOWO I CYNAMONOWO

Przepis ten znalazłam u Doroty na blogu MOJE MAŁE CZAROWANIE. Wpadł mi w oko sposób na drożdżowe z jabłkami.


Niby przepis znany ale sposób upieczenia bardzo fajny.

Do tych muffinek, czy roladek według przepisu robimy ciasto drożdżowe. Jednak ja bym zmieniła na bardziej półkruche. Myślę, że byłoby lepsze.

Przepis, z którego robiłam owe wypieki (oczywiście podwoiłam porcję i taką Wam podaję)

ciasto (wyszło 29 muffinek)

  • 1/2 kg mąki pszennej tortowej
  • 30g świeżych drożdży
  • 250ml ciepłego mleka
  • 2 żółtka
  • 100g drobnego cukru
  • 60g masła
  • 1/3 łyżeczki soli


W małym rondelku należy rozpuścić masło i przestudzić, mąkę przesiać by ją spulchnić. W oddzielnym kubku przygotować rozczyn drożdżowy z odrobiną mleka, cukru i mąki i poczekać aż "ruszy"

Do przesianej mąki dodać sól, resztę cukru, wyrośnięty zaczyn, żółtka . Lekko i powoli mieszamy, dodać również resztę mleka. Gdy się składniki dobrze połączą wlać roztopione letnie masło i wyrabiać jeszcze ok 15 minut by ciasto stało się elastyczne, gładkie i odchodziło od ręki.
Zostawić ciasto w misce do wyrośnięcia.

Przez ten czas można przygotować nadzienie


  •  kilka jabłek
  • 40g mąki ziemniaczanej
  • sok z cytryny
  • 80g masła
  • 40g cukru
  • ok 20g mielonego cynamonu

Jabłka zetrzeć na dużych oczkach i odcedzić by nie było w nich soku, skropić sokiem z cytryny i zostawić na sitku. POtem przełożyć do miski i wymieszać z mąką ziemniaczaną.
Masło roztopić, przestudzić, dodać cukier i cynamon- dokładnie wymieszać.

Gdy ciasto już wyrośnie, odpowietrzyć je przez lekkie ugniecenie i rozwałkować na stolnicy na dość cienki płat. Całość posmarować maślaną miksturą z cynamonem i wyłożyć na wierzch jabłka.

Dokładnie i ściśle zawinąć wszystko w roladę. Potem kroić na małe kawałki.

Małe roladki można piec w blaszce na muffinki wysmarowanej tłuszczem i posypanej mąką, można zamiast tego wyłożyć papierem, również można w papilotkach. Powiem tylko tyle, że każdy sposób był kłopotliwy bo po upieczeniu nie mogłam wyjąć ciacha i musiałam się namęczyć. Wydaje mi się, że wystarczy roladki ustawić na blasze natłuszczonej i tyle.
Gotowe do pieczenia zostawiamy na chwilę by lekko się napuszyło. Potem należy posmarować rozbełtanym jajkiem i posypać lekko cukrem.

Piec w piekarniku w 180 stopniach ok 20 minut, by złapały kolor i urosły. Ja piekłam 12-15 minut w termoobiegu.
Ciacha- roladki vel muffinki są bardzo smaczne, mało słodkie i pachną, że hej!





ŻYCZĘ SMACZNEGO!

TRADYCYJNIE ROGALOWO I ŚWIATECZNIE

Jest to dzień , na który czekałam cały rok - 11 listopada. Czekam z dwóch powodów.

Pierwszy wiąże się ze smakołykiem, który robię raz w roku i zabieram się za niego tylko w tym czasie.

ROGALE MARCIŃSKIE
Ogromną mobilizacją jest coroczna akcja Asi (Margarytki).  Odkąd pierwszy raz upiekłam te słodkości tak już tradycją się stało, że właśnie 11 listopada rozkoszujemy się cudownym smakiem rogali poznańskich upieczonych w Lublinie.

Nie będę pisać po raz kolejny przepisu. Recepturę, z której zawsze korzystam znajdziecie pod tym linkiem (KLIK). Są to moje wyczyny z 2014 roku.


Jak zawsze podwoiłam składniki by tych pysznych wypieków było więcej. Tym razem obdarowałam kilka osób w pracy oraz po sąsiedzku. Każdy był bardzo zadowolony i smakowało przepysznie.
Przepis pochodzi z bloga Kulinarne Szaleństwa Margarytki i nie zamienię go na inny.
Jak zawsze przygotowanie rogali zajmuje mi 3 dni ze względu na brak czasu. W pierwszy dzień robię masę makową z bakaliami, w drugi dzień przygotowuję ciasto, które musi się schłodzić kilka razy, a na trzeci dzień pieczemy "Marcinki"



Drugi powód, dla którego czekam na ten świąteczny dzień to moje dziecię.

 Właśnie tego dnia możemy podziwiać mojego syna w pełnej krasie na ulicach Lublina. Gdy zobaczyłam Kacpra w korowodzie wśród pięknych ułańskich szyków, łzy mi się w oczach kręciły.

Te chłopaki tak pięknie wyglądają. Cała plejada różnych wojsk z różnych epok daje widzowi do myślenia i pokazuje ile pokoleń walczyło o wolność naszego kraju.
Nie będę się bardziej rozpisywać, widok mówi sam za siebie

Lubelski Zamek w świątecznej okazałości

zdjęcia pochodzą z Lubelskiej prasy : Kurier Lubelski, Dziennik Wschodni i Gazeta Wyborcza Lublin


sobota, 10 października 2015

SZARLOTKA Z MIĘTOWĄ NUTKĄ

 Na Facebooku zostałam zaproszona do weekendowego pieczenia ciasta z jabłkami. Oczywiście jak co tydzień u mnie króluje szarlotka więc namawiać mnie nie trzeba było. .
Od jakiegoś czasu wykorzystuję przepis na kruche ciasto z bloga Margarytki. Nawet sernik z poprzedniego wpisu jest na tym spodzie. Żeby nie było klasycznie to do jabłek dodałam kilka poszatkowanych listków mięty i wyszło super


Ciasto jest wspaniałe i choć się powtarzam będę je ciągle zachwalać

  • 200g masła
  • 2 szkl. mąki tortowej
  • 1/2 szklanki cukru
  • 4 ugotowane żółtka
  • szczypta soli

Żółtka należy przetrzeć, a potem wymieszać z resztą składników. Szybkimi ruchami trzeba zagnieść gładkie ciasto i schować je do lodówki na godzinkę.

Przez ten czas jabłka nalezy obrać i pokroić w dowolne kawałki. Potem lekko uprażyć w garnku. Cukier dodajemy w zalezności od tego jaki smak mają jabłuszka. Ja dodałam jeszcze listki mięty

Kruche ciasto już schłodzone należy wyłożyć na blaszkę (25x40cm) uprzednio wysmarowaną masłem i posypaną bułką tartą. Rozwałkowujemy je na płasko, na samo dno blaszki - bez rantów.
Gęsto nakłuć widelcem (jako świetny dziurkacz sprawdziła się tu moja wnusia)
Nagrzać piekarnik do 200 stopni C.
Wstawić ciasto aby się zrumieniło na 10 minut. Po tym czasie wyjąć blaszkę, zmniejszyć temperaturę w piekarniku do 160 stopni.
Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 160 stopni. Na podpieczone ciasto wyłożyć uprażone jabłka, posypać cynamonem i kruszonką i wstawić do piekarnika. Piec (góra dół bez termoobiegu) około 1 godzinę.
Wystudzić (albo i nie), zajadać

Wspólne pieczenie zorganizowała Bożenka. Udział wzięli:
Moje Małe Czarowanie - Dorota
Z kuchni do kuchni- Kaśka
Izioni pyszne smaki- Iwonka
Sama słodycz u Asi - Joanna
Danusia Z.
Cookpl - Patryk
a kto jeszcze dołączy...okaże się w poniedziałek

zapraszamy do wspólnych wypieków

niedziela, 4 października 2015

SERNIK WANILIOWY NA SUPER KRUCHYM CIEŚCIE

...ale jeszcze nie zjedzony- bo wszyscy śpią, a ja skoro świt degustuję przy kawusi :) Upiekłam go wczoraj wieczorem i spokojnie miał czas by wystygnąć.

Co tydzień piekę szarlotki różnego rodzaju, ale ostatnio moje Ślubne Szczęście po cichuśku mi szepnęło, że ma ogromną chęć na sernik. No to czemu nie? w końcu każde ciasto jest na prośbę tych , dla których z lubością pitraszę na co dzień. Fakt faktem sernika to ja dawno nie robiłam....czemu? nie mam pojęcia.
Oczywiście najlepszy jest przepis wielokrotnie wypróbowany więc sięgnęłam do mojego folderu Pdf i otworzyłam przepis na KRAKOWSKI SERNIK BABCI WALERII. Nie, ta Pani to nie moja babcia, ale sernik wychodzi obłędnie pyszny i babciowy. Przepis pochodzi z bloga Kulinarne Szaleństwa Magarytki. Wiele razy już go piekłam i polecam wszystkim, bo warto się skusić.
Wspaniałe kruche ciasto (które stosuję też do innych słodkości), puszysta i smaczna masa serowa...niebo w gębie.

A oto owa receptura:

szklanka klasyczna o pojemności 250ml

pyszne kruche ciasto

  • 200g masła
  • 2 szkl. mąki tortowej
  • 1/2 szklanki cukru
  • 4 ugotowane żółtka
  • szczypta soli

Żółtka należy przetrzeć, a potem wymieszać z resztą składników. Szybkimi ruchami trzeba zagnieść gładkie ciasto i schować je do lodówki na godzinkę. W tym czasie można zrobić masę serową.

Masa serowa

  • 8 dużych jajek
  • 1, 30 kg twarogu
  • 1,5 szklanki cukru pudru (dałam mniej niż w oryginalnym przepisie)
  • 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
  • 200ml śmietanki 30%
  • 200g miękkiego masła
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • rodzynki
  • tarta skórka z cytryny
  • zapach waniliowy

I Faza - wstępna

Twaróg zmielić dwa razy w maszynce.
Żółtka oddzielić od białek
Mąkę ziemniaczaną, cukier waniliowy i śmietankę dokładnie wymieszać ze sobą.

II Faza- zasadnicza

Masło utrzeć na gładką masę, dodawać po jednym żółtku z łyżką cukru pudru. Ucierać na gładką masę. Potem stopniowo dodawać po łyżce mielonego twarogu i powoli , dokładnie łączyć składniki. Wlać mąkę wymieszaną ze śmietanką.
Teraz nalezy ubić pianę z białek i dodać ją do masy serowej. Delikatnie mieszamy. Dodać rodzynki, tartą skórkę z cytryny i inne bakalie wedle upodobań.

III Faza- wykańczająca

Kruche ciasto już schłodzone należy wyłożyć na blaszkę (25x40cm) uprzednio wysmarowaną masłem i posypaną bułką tartą. Rozwałkowujemy je na płasko, na samo dno blaszki - bez rantów.
Gęsto nakłuć widelcem (jako świetny dziurkacz sprawdziła się tu moja wnusia)
Nagrzać piekarnik do 200 stopni C.
Wstawić ciasto aby się zrumieniło na 10 minut. Po tym czasie wyjąć blaszkę, zmniejszyć temperaturę w piekarniku do 160 stopni. Na podpieczone ciacho wylać masę serową. Można zostawić trochę ciasta by zrobić krateczkę na wierzchu. Wstawić do piekarnika z obniżoną temperaturą.

IV Faza- wyczekująca

Sernik piec w 160 stopniach (grzałki góra- dół) przez ok. 80 minut.
Po tym czasie wyłączyć piekarnik i uchylić drzwiczki w piekarniku i czekać około godzinkę. U mnie najlepiej sprawdza się pieczenie sernika na wieczór, wtedy spokojnie wystygnie do rana.

V Faza- końcowa

Upieczony sernik można przyozdobić lukrem. Cukier puder (ilość zależna od tego jak dużo chcemy lukru) 1 szkl. wymieszać z kilkoma kroplami soku z cytryny i odrobiną gorącej wody. Polać sernik. Poczekać chwilkę aż zastygnie.

VI Faza- pochłaniąjąca
...i można zajadać...uzależnia....można oszaleć z wrażenia....UWAGA! SZYBKO ZNIKA!



sobota, 3 października 2015

SAŁATKA Z ZIELONYCH POMIDORÓW

...zapasy na zimę pochłaniają dużo czasu, ale gdy już się skończy robotę to satysfakcja gwarantowana przy degustacji.

Niektórzy moi znajomi próbują mi wytłumaczyć, że bezsensem jest robienie przetworów, bo wszystko można kupić w sklepach. Ja jednak wolę "swojaki", bo wiem co jem.
Dziś prezentuję sałatkę z zielonych pomidorów.
Przyjechał tata z działki i zapakował mi całą siatę zielonych kulek. Szkoda by było żeby się zmarnowały, a tata też dostanie kilka słoiczków.

Sałatka jest prosta, świetnie nadaje się jako dodatek do obiadu, czy do kanapek. Moja rodzinka lubi takie babcine smaki.
Receptura jest stara jak świat i pewnie większość z Was zna tę propozycję.

  • 5 kg zielonych pomidorów
  • 1,5 kg cebuli
  • 120g soli

zalewa

  • 2 litry wody
  • 0,5 kg cukru
  • 4 łyżeczki gorczycy
  • 4 łyżeczki pieprzy czarnego ziarnistego ( wymieszałam z kolorowym)
  • 4 łyżeczki ziela angielskiego
  • 0,5 litra octu 10%
  • ok 15 sztuk liści laurowych


Pomidory należy umyć i pokroić w plastry lub jeśli są duże w półplastry, cebulę obrać i przeciąć wzdłuż i pokroić na plasterki każdą połówkę. Wszystko posypać solą i dokładnie wymieszać. Odstawić na 5-6 godzin. Po tym czasie odlać powstały sok, a warzywa nałożyć ściśle do wyparzonych uprzednio słoików. Jesli ktoś ma ochotę to można również dodać pokrojoną paprykę.

Z podanych w/w składników zagotować zalewę i gorącą wlewać do słoików zakrywając sałatkę. Należy dopilnować by w każdym słoiku było trochę gorczycy, pieprzu i liść. Zakręcić solidnie i pasteryzować  w garnku wypełnionym wodą do 3/4 wysokości słoiczków przez 20 minut na małym ogniu od momentu zagotowania.
Potem wyjąć, ustawić do góry zadkiem i zostawić do wystudzenia.
Z podanej porcji wyszło mi 10 słoiczków 300ml i 4 słoiki po 550 ml.

A jak tam u Was z przetworami typu sałatki?
Ja lubię jeszcze Margarytkową sałatkę szwedzką i sałatkę z białej kapusty z papryką. W zimie do obiadku w sam raz.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

niedziela, 27 września 2015

STAROPOLSKIE PRZYSMAKI WYGRAŁY

I stało się...przeciwnie do moich oczekiwań, bo nie liczyłam na to, że wygram ten konkurs. Samo uczestnictwo w finale to było już dla mnie coś! jeszcze dziś nie wierzę, ale gdy patrzę na nagrodę stojącą w kuchni to gęba mi się sama uśmiecha.
MARTA, SZYMON, GRZEGORZ I JA

  Wczoraj odbył się finał konkursu kulinarnego w Lublinie. Stresa miałam ogromnego, bo człowiek chciałby upitrasić coś dobrego ale nie wiadomo jakie składniki zaproponuje Grzegorz Łapanowski. No cóż- wóz albo przewóz- pomyślałam. Motywację miałam większą po budujących słowach Margarytki, która w rozmowie telefonicznej powiedziała mi, że jak przegram to przyjedzie z Piły i mi dupsko skopie. I wiecie co? przyjechała!!! Stoję sobie na scenie, ręce drżą, widzowie się zbierają, a tu ekipa z Piły idzie. Szczęka mi opadła, gęba uśmiechnęła i dzika radocha mnie ogarnęła! co tam skopane dupsko, przy tej radości na widok Margarytki i Zielonookiego!
CO TEŻ TA WILCZYCA WYMYŚLI?

No to się trzeba sprężyć -pomyślałam i do dzieła.
Zostały pokazane tajemnicze składniki. Po cichu nastawiłam się na jakieś smaki jesieni i kasze , gdzieś w środku czułam klimat jesieni w polskim klimacie. Po głowie chodziła mi kasza i kapusta albo buraki, dynie, jabłka, żurawina...
Z pudła wyskoczyła kasza gryczana i dynia.
Losowanie stanowisk zakończyło się tym, że przypadło mi najmniej wygodne, bez zlewu, z dala od kuchenki z małą powierzchnią, ale co tam....moje ADHD tu mi pomogło :)
Szybko zaczęłam odgrzebywać w głowie przepisy. Często czytam bloga Margarytki i utkwiła mi w zwojach mózgowych zupa krem z dyni. Wiedziałam, że na Asi kombinacjach smakowych na bank nie polegnę. Kasza gryczana...hm....dość specyficzny smak. No to będą placki z sosem.
Zabrałam się do roboty. CZAS START!
krótkie instrukcje
Najpierw sprawdziłam kuchenkę- o kurde, nie działa- paraliż chwilowy. Panowie z ekipy technicznej szybko zaczęli szukać przyczyny. Wymienili przedłużacze- jest, grzeje. Uff....
Od czego by tu zacząć? jeden palnik, dwa dania i tylko półtorej godziny.....
nastawiłam kaszę, w międzyczasie dynia poszła na warsztat. Wybrałam Hokkaido. Ma dość twardą skórę ale bajecznie bogaty smakowo miąższ,nie jest wodnista i miałam nadzieję, że szybko się zrobi.
Kasza ugotowana, zdjęłam z palnika do wystudzenia. Czas na pitraszenie dyni. ...i znowu problem- kuchenka nie współpracowała z moim garnkiem. Kurde, no co jest???? przecież w tym garze gotowałam w półfinałach! złośliwość przedmiotów martwych jest straszna w takich momentach. I tu nadszedł moment, że blisko już było by zrezygnować...Czas leci....co robić, co robić....
Zaświeciła się żarówa w głowie. Szybko przerzuciłam dynię na patelnię, no bo jakie wyjście? delikatnie mieszałam, dosypałam tartego sera żółtego, stopniowo uzupełniałam bulionem warzywnym ze śmietaną i jakoś szło. By przyspieszyć proces przykryłam to folią aluminiową. Niech się dzieje wola Nieba!
Z tyłu przy stole czekała kasza na dalsze działania. Szybko pokroiłam boczek i natkę pietruszki, dorzuciłam do kaszy, z tyłu wołała mnie dynia, która wymagała ciągłego mieszania. Podbiegłam- dynia zmiękła...ufff. Doprawiłam, przelałam do dużego gara i odstawiłam na bok, niech łapie smak- pomyślałam. Do hostessy, która mi pomagała zawołałam: dawaj dziabiemy pieczarki na sos, bo mało czasu. I jazda- włączony 5 bieg. Pieczarki, pory, bach na patelnię, posolić, dać masełko niech się smażą i odparują.
czy z górki czy pod górkę JEST GIT
Wracamy do placków. doprawiam, próbuję- coś mi nie tak, dorzuciłam więc zioła prowansalskie, nie ma czasu na dopieszczane. Patrzę na boki, Marta już pierwsze danie wykłada na talerze- o cholera, to ja jeszcze w lesie. Biegiem do zupy. Blender, gdzie jest blender??? szybkie ucieranie, smakowanie...jak  spróbowałam to odleciałam. Krem dyniowy wyszedł jak bajka, pierwsze smaki to słodko orzechowa nuta z lekką pikanterią dzięki odrobinie chilli. Przyprawiałam na oko ale normalnie sama uniosłam się nad ziemią.
Hostessa nalewała zupę do miseczek, ja w tym czasie szybko uprażyłam pestki z dyni. Miałam też przygotowane staropolskie hałuski, czyli kluseczki z surowych ziemniaków ale o lekkim smaku rozmarynu. Świeże zioła w kuchni to jednak magia.
Już się zaczęłam cieszyć, że zupa jest na stołach, a tu Grzegorz krzyczy, że zostało 10 minut. O w mordę, a placki? podsmażone pieczarki z porami szybko zaciągnęłam śmietaną 30% posypałam świeżym estragonem. Gotowe. Teraz placki. Oby zdążyć wydać choć kilka sztuk- to miałam w głowie. Placki współgrały przekornie. Kasza gryczana miała być rozgotowana ale z braku czasu wyszła super jędrna i sypka. Farsz sypał się, więc dorzuciłam jajko, nic nie dało, no to drugie, trzecie, czwarte...w końcu jest. Może uda się uformować placki. Na patelnię, bach, bach na talerzyki dla Jury. Polałam sosem, posypałam jeszcze estragonem i poszło, smażę dalej bo przecież publiczność też degustuje, a tu ktoś zaczyna odliczać ostatnie 10 sekund. Ale presja! no to ekspres. Zdążyłam wydać 9 sztuk. Dobre i tyle. KTOŚ KRZYKNĄŁ: K O N I E C !
Za zupę dam się pokroić, bo wyszła rewelacyjnie, ale placków nawet nie miałam kiedy spróbować, do tego miałam obawy czy w sosie nie przegięłam z estragonem, bo był dość intensywny.
najgorsze jest to czekanie
WYNIKI
Paraliż, a w głowie już planowałam co kupię za nagrodę pieniężną za 2 o 3 miejsce. Nawet już w wyobraźni czułam kopniaki od Margarytki.
Marta miała pięknie udekorowane dania, Szymon wykorzystał fajne pomysły. A ja? zupa i placki- też mi wyczyn. No nic, grunt, że zabawa była super i do tego ta nuta adrenalinki- rewelacyjna przygoda.
Grzegorz Łapanowski wyszedł na środek... sam przyznał, że nie miał łatwego wyboru, bo każde dania miały w sobie coś wyjątkowego. Jednak ujęła go kreatywność, dużo świeżych ziół, jesienna nuta, polski klimat, prostota, a przede wszystkim smak- jak określił.

KREM Z DYNI Z HAŁUSKAMI ROZMARYNOWYMI

PLACKI GRYCZANE Z SOSEM GRZYBOWYM
"WYGRAŁA AGNIESZKA Z BLOGA MOJE MNIAM KTÓRA OTRZYMUJE TYTUŁ BLOGERA LUBELSZCZYZNY I NAGRODĘ GŁÓWNĄ"

no to był szok
o ja cie kręcę, ale jaja!!! nie wierzyłam!!!i chyba dalej nie wierzę. Duma mnie rozpiera. Popatrzyłam na Asię i jej rozszalałą z radości buzię, serce mi mało nie wyskoczyło! facet mi wciska ogromne pudło a w nim robot planetarny KitchenAid. To już apogeum tego co się działo.
Ale jazda, mówię Wam. Pomimo chwilowych przeciwności jakoś się udało. Pomimo chwil zwątpienia i chęci wyjścia z sali warto iść dalej. Kurde!
.....a były momenty, że chciałam rzucić tą kuchenką indukcyjna o ścianę (ale nie miałam ściany blisko)
a oto pozostałe pyszne dania finałowe przygotowane przez
Martę z bloga KOLOROWO-TORCIKOWO 
i Szymona z bloga CZTERY ŻYWIOŁY  KUCHNI 
burger w ciekawym wydaniu vege- MARTA
polędwica i przepyszne risotto z dynią - MARTA
kaszotto Szymona
naleśnikowe spaghetti z dynią Szymona
smakowo? skupiłam się na polskiej jesieni , czyli:  pory, zioła polskie, grzyby, boczek wędzony, polskie masło, polska tłusta śmietana, i oczywiście temat konkursu dynia i kasza gryczana.
Tak to wszystko wyglądało...tych emocji nie da się opisać dokładniej. Margarytka wrobiła mnie w ten konkurs i do końca była ze mną wierząc, że jednak coś potrafię. Niezły numer z tej kobity! (w pozytywnym jak najbardziej znaczeniu)
Dziękuję wszystkim, którzy przez ten miesiąc głosowali na mnie, dziękuję każdemu kto wierzył we mnie, dziękuję za to, że Jesteście.
Pozdrawiam
nawet Zuza i Basia mi kibicowały

WSZYSTKIE ZAMIESZCZONE ZDJĘCIA SĄ AUTORSTWA MARGARYTKI I ZIELONOOKIEGO

poniedziałek, 21 września 2015

PRZYGODA GONI PRZYGODĘ

Ja to nie mogę usiedzieć na d...e. Ledwo ochłonęłam po przeżyciach w Warszawie, a już kolejne wariactwo.
 W tę sobotę odbędzie się wielki finał konkursu kulinarnego, w którym biorę udział. Przeszłam eliminacje, dostałam się do półfinału, a teraz czekam na ostateczną rozgrywkę.
Szczegóły i przepisy konkursowe możecie zobaczyć w tym miejscu (KLIK)
Konkurs organizowany jest przez Atrium Felicity w Lublinie.
 Inspiracja staropolską kuchnią lubelską- to przewodni temat tych szalonych weekendów. Nie wiedziałam o tym wydarzeniu ale dzięki informacji od Margarytki -Asi i za jej namową postanowiłam spróbować znowu swoich sił, bo co jak co ale kuchnię staropolską to ja uwielbiam i ciągle badam odkrywając na nowo.
danie zgłoszone do konkursu

Nie przekonywała mnie jedynie forma pozyskiwania głosów na moje dania, z góry założyłam, że nie uzbieram odpowiedniej ilości punktów. Jednakże zostałam bardzo mile zaskoczona. Internauci ze wszystkich stron klikali na mnie i mój przepis.
do dzieła

 I z tego miejsca chciałam bardzo serdecznie wszystkim podziękować, zwłaszcza ludziom na FORUM MEDYCZNYM i społeczności Facebooka oraz Margarytce Asi, . Jesteście niesamowici, głosowanie szło jak burza.

Pierwszy weekend , w półfinale przez dwa dni razem z Dawidem gotowaliśmy w galerii handlowej Felicity w Lublinie. To wspaniałe nowe doświadczenie. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Stres i trema były ogromne. Każdy z nas musiał przygotować kilka dań, które zaprezentował na pokazach i poczęstował widzów.
 Przyznam szczerze, że moje zwoje mózgowe ogarnęła pustka, jakby ktoś krzyknął mi do ucha to długo echo by brzmiało. Nie miałam pomysłu na te dwa dni. Do tego przerażał mnie fakt, że Dawid to profesjonalista kulinarny, zawodowiec prowadzący wiele warsztatów kulinarnych, kucharz na całego....i gdzie mi do niego? że ja niby miałabym z nim rywalizować....
No cóż, nie mniej jednak musiałam się wywiązać skoro już wybraliście mnie do tej rozgrywki półfinałowej.
 Przygotowałam w końcu kilka dań , które powstały na bazie staropolskich receptur.

1. Jako przystawkę zaserwowałam SZASZŁYKI NALEŚNIKOWE RODEM ZE WSCHODU- czyli RUSKIE NA PAL.

    Zainspirowałam się jednym z ostatnich pomysłów Margarytki jaki znalazłam na jej blogu
     Były to naleśniki z farszem do pierogów ruskich, pokrojone w roladki i podane w formie szaszłyczka na pomidorku koktajlowym.

2. Dania główne w moim wykonaniu to były dwie opcje na sobotę i niedzielę.
  Sobotnie menu obejmowało ROLADKI DROBIOWE NA SAŁACIE Z KULKAMI MOZZARELLI ZAPIEKANYMI W PANIERCE I RYŻU ANYŻOWYM .

Pomysł ten powstał w oparciu o przepis na rulady śląskie, mięso drobiowe zastąpiło oryginał, kulki mozzarelli zrobiłam tak:
-ugotowałam ryż al dente w doprawionej solą i pieprzem wodzie, pod koniec dodając kilka gwiazdek anyżu.
-każdą kulkę mozzarelli obtoczyłam w ryżu tworząc kulkę, następnie obturlałam w mące, jajku i bułce tartej i smażyłam. Był to świetny dodatek do mięsa i sałaty

3. Deser- nad tym długo myślałam....nic nie można było upiec, bo organizator nie mógł nam zapewnić obiecanych piekarników więc musiało to być coś na szybko, smacznie i do tego w oparciu o kuchnię lubelską.

Tak więc przygotowałam LUBELSKI CHAROSET , czyli deser rodem z XIX wieku pochodzący od żydowskiej społeczności mieszkającej w naszym regionie.
Charoset to nic innego jak jabłka pokrojone w kostkę, do tego rodzynki namoczone w winie i tarte orzechy, doprawione przyprawami korzennymi i polane miodem.

4. Wszystko można było popić napojem przygotowanym wcześniej, a powstał on na bazie miąższu z arbuza, drobno posiekanej mięty i lubelskiego cydru (by pozostać w klimacie Lublina).
Owy napój nazwałam POSKROMIONY ŁOBUZ

5. W niedzielę nie zmieniałam menu gdyż ogrom pytań w prywatnych wiadomościach , wyrazów uznania i umawiania się ze mną na niedzielę sprawił, że podam to co ludziom smakowało. Zmieniłam jedynie danie główne.

Niedzielny obiad to były PLACUSZKI POD BOCZEK i jak się okazało to również był strzał w dziesiątkę.

Ziemniaki ugotowałam al dente, wystudziłam i pokroiłam w drobną kostkę, boczek wędzony również pokrojony na wielkość kostki ziemniaczanej dodałam do miski. Dużego pora pokroiłam w krążki i zeszkliłam na patelni na masełku doprawiając go ostrzej, dodałam do mieszanki ziemniaczano boczkowej w misce. Na koniec pokroiłam również w kostkę ser żółty, zaciągnęłam wszystko surowym jajkiem i dokładnie wymieszałam. Smażyłam placuszki tak jak placki ziemniaczane na patelni w tłuszczu. W między czasie ugotowałam jajka na twardo i pokroiłam je drobniutko. Każdy talerzyk wyłożyłam sałatką z vinegrette, na to poszedł placuszek posypany jajkiem. Muszę przyznać, że zaskoczenie miłe ogarnęło widzów i każdy bardzo chwalił taką niespodziankę smakową.


Wiele rzeczy mnie zaskoczyło, bo okazało się, że nie będzie możliwości nic upiec, że mamy mało czasu na przygotowanie wszystkiego, a do tego była do dyspozycji tylko jednopalnikowa kuchenka indukcyjna co było dużym utrudnieniem.
Jak się okazało, człowiek nie jest taki by sobie nie poradził, musiałam jedynie dobrze sobie rozplanować wszystko organizacyjnie.
Do pomocy została mi przydzielona Kasia, młodziutka hostessa, z której byłam bardzo dumna. Dziewczę uwijało się i robiła wszystko co jej powiedziałam dotrzymując mi kroku. Od razu wiedziałam, że Kasia nie boi się kuchni.
moja pomoc- Kasia
 Dania bardzo smakowały publiczności, moje Szczęście nie nadążało robić zdjęć bo w ciągu kilku minut wszystko znikało z półmisków.
Kasia nie nadążała uzupełniać półmisków
Głosy internautów i ogrom wiadomości jakie otrzymałam to szczyt szczęścia dla mnie. Jednak jak się dowiedziałam, że wygrałam i przechodzę do finału to już nogi się pode mną ugięły, nawet te od stołka na którym siedziałam.
  W nadchodzącą sobotę odbędzie się finał, gdzie dania będą oceniane przez Jury, a w tym i przez Grzegorza Łapanowskiego. Do wygrania jest robot planetarny tzw. KICIUŚ :) czyli KitchenAid oraz nagrody pieniężne.
Dla mnie nie ważne co będzie, ja już czuję się wygrana, bo to co osiągnęłam do tej pory to szczyt moich wyobrażeń.
fot. Felicity

W tę finałową sobotę będzie również przyznany zacny tytuł : BLOGER KULINARNY LUBLINA, który zostanie nadany przez Jury.

.............Ech....ja to sobie lubię umilić życie, ciągle w coś się wpakuję hi hi, a wszystko przez Asię Margarytkę...i za to jej dziękuję, zwłaszcza za to, że wierzy we mnie.

I tak w najbliższy weekend będę znowu świetnie się bawić przy garach. Nie wiem co będziemy gotować, bo mamy dostać składniki niespodzianki- takie wyzwania lubię.
Wiem też, że finałowa trójca świetnie sobie poradzi z zadaniem.
TRZYMAJCIE ZA NAS KCIUKI

Pozdrawiam serdecznie