Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Ostatnio zauważyłam, że na wielu blogach pojawiły się znowu tematy o garnku rzymskim. Bardzo mnie to cieszy, bo może wspólnymi siłami powymyślamy jakieś ciekawe przepisy. Ja do tej pory w swoim glinianym naczynku piekłam chleb, mięsa, warzywa. Chlebek wychodzi wspaniały i puszysty, lekko wilgotny z chrupiącą skórką. Mięsa.....niebo w gębie, zaś warzywa i zapiekanki mają wyjątkowy smak.
Wszystko to dzięki glinie, która trzyma wilgoć i broni potrawę przed wysuszeniem. Nie trzeba pilnować by dolewać wody czy zwilżać pieczeni.
Ogromnym plusem naczyń glinianych jest to, że pieczemy bez dodatku tłuszczu. Mięso się dusi we własnym sosie i w wilgotnym klimacie. Polecam więc takie naczynia osobom, które ze względów zdrowotnych nie mogą jeść pieczonych mięs.
Dziś zaprezentuje szynkę, która upiekłam kilka dni temu na obiad.
- szynka surowa ( u mnie ok. 1,30 kg)
- ocet winny lub wino czerwone wytrawne
- liść laurowy
- pieprz
- tymianek
- rozmaryn
- cząber
- jałowiec
- 2 łyżki musztardy
- 0,5 l wody z solą (1 łyżeczka)
Na początek trzeba przygotować marynatę, zagotować i wystudzić. Mięso dokładnie umyć i wysuszyć i zanurzyć w chłodnej marynacie. Ja zostawiam je na całą noc. Rano mięsko wyjąć i wysuszyć.
Garnek rzymski namoczyć w zimnej wodzie przez ok godzinę, by glina dobrze wchłonęła wilgoć. Potem ułożyć w nim mięso i zakryć pokrywą. Wstawić do zimnego piekarnika i rozpoczynamy pieczenie. Najpierw piekarnik nastawiam na 190 stopni i gdy się nagrzeje z potrawą, piekę przez 20 minut. Po tym czasie zmniejszam temperaturę do 160 stopni i pozwalam szyneczce piec się przez ok 40 minut.
Po całej ceremonii wyjmuję garnek i daję mu odsapnąć. Zdejmuję pokrywę by mięso złapało oddech przez ok 15 minut.
Potem można je już wyjąć i porcjować.
Mięso było soczyste, jędrne , a zioła poczyniły swoją powinność dając wspaniały smak.
Mięso podałam z pieczonymi ziemniakami i z dwoma surówkami: z kapustą, a druga z buraczków na zimno.
Jako ozdobny element dodałam też ziemniaki-frytki RÓŻE.
Gdyby ktoś chciał takie przygotować to polecam bo są bardzo efektowne. A jak je zrobić? nic trudnego:
FRYTKI RÓŻE
Surowego ziemniaka obrać, umyć i pokroić w cienkie plasterki. Z tych plasterków w ręce układamy kwiatka spinając kolejno wykałaczkami. Potem takiego ziemniaczanego cudaka wrzucamy na głęboki tłuszcz i chwilkę smażymy. Nie można zbyt długo bo się spalą nasze płatki. Po usmażeniu wyjmujemy delikatnie wykałaczki i mamy gotową różę, jako ozdobę do dania obiadowego.
Wczoraj się trochę pobawiłam. Miałam wolną chwilkę , a właściwie musiałam mieć.
Na niedzielę mam zamówiony tort urodzinowy dla bliźniaków. Tort ma być w klimacie Klubu Przyjaciół Myszki Miki. Robiłam więc próbne wersje figurek z masy cukrowej. Według zamówienia tło będzie podzielone na dwie części: fioletową i różową gdyż jubilaci to chłopczyk i dziewczynka.
Mickey będzie zawiadowcą na kolei, bo będzie tam przejeżdżał pociąg ze świeczkami, które zakupiła mama. Myszka Minnie usiądzie sobie na kocyku wśród kwiatów, a wokół będą świeczki z motylkami.
Próbne wersje figurek wyszły jak wyszły. Każdą postać robiłam po dwa razy, ciężko było zrobić buzie by były podobne do oryginału.
I ciągle się zastanawiam, bo wraz coś jest nie tak jak trzeba. Zresztą, sami zobaczcie. Może coś podpowiecie ?
Czekam na Wasze porady, bo ja sama nie wiem...najbardziej w Mikim mi coś jest nie tak. Co w nim zmienić?
Cały tort zaprezentuję zapewne w niedzielę wraz z opisem.
To tyle na dziś.
Pokażę Wam jeszcze jak wygląda nasz lubelski zamek w zimowej aurze, jest bajkowy!!!
Serdecznie witam nowych Obserwatorów, jest mi bardzo miło, że ciągle Was przybywa tu i na Facebooku.
Pozdrawiam serdecznie każdego indywidualnie i życzę miłego dnia !!!!
Uciekam teraz do pracy, a wieczorem zajrzę na Wasze stronki by podziwiać Wasze cudowności i smakołyki.