Przede wszystkim, jak co roku nasuszyłam pomidorów. Jedne po wysuszeniu wraz z ziołami zalałam oliwą.
15 kg pomidorów umyłam , przekroiłam na pół (nie usuwałam środków, poza korzonkami), posoliłam i posypałam całą kolekcją ziół: bazylią, oregano, czosnkiem. Ułożyłam je na blachach najciaśniej jak się da i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do temp. 100 stopni z włączonym termoobiegiem. Drzwiczki piekarnika zostawiam uchylone by opary wilgoci miały ujście. Zajmuje to ok 5 godzin.
Tak ususzone pomidorki , pachnące błogo ziołami wkładam do słoików i zalewam ciepłą oliwą wymieszaną z odrobiną tymianku z dodatkiem pieprzu i soli. Słoiczki szczelnie zamykam i zostawiam na kilka dni. Potem otwieram jeden i próbuję...mmmmm...poezja- pomidorki można jeść już same i są wspaniałym dodatkiem do sosów, pieczeni i wariacji z makaronami.
Drugą partię pomidorów pokroiłam w drobną kostkę, pozbywając się gniazd nasiennych. Następnie suszyłam w ten sam sposób co poprzednie tyle, że bez ziół i dodatków. Te pomidorki są ususzone jak wiórki i przechowuję je w słoiczkach. Wspaniałe jako dodatek do zup, sosów. Nadają potrawie wspaniały smak i zapach letnich pomidorków.
Co jeszcze zrobiłam? cukinię w octowej zalewie, paprykę, śliwki w occie. Zrobiłam też buraczki by mieć gotowca na zimę do barszczu czerwonego. Surowe pokroiłam w kostkę, zalałam wodą, osoliłam, a gdy zaczęły mięknąć doprawiłam tak jak doprawiam barszcz czerwony, czyli dodałam sok z cytryny, czosnek, pieprz, lubczyk. Gdy już były miękkie przełożyłam je do słoików wraz z powstałym sokiem. Zakręciłam na gorąco i zostawiłam do wystudzenia do góry dnem. Ot...cała filozofia.
Potem przygotowanie barszczu zajmuje mi tylko chwilkę.
Jesień...jesień....czas zapasów na zimę.
Dziękuję za każde miłe słowo i niestety uciekam do pracy.
Pozdrawiam gorąco!!!!