Niesamowitym zjawiskiem jest dawanie radości innym. Tak właśnie stało się w ostatnich dniach.
Młodzież z Lubelskiego Klubu Jeździeckiego wraz z moim synem i współpracownikami postanowili zorganizować urodziny niespodziankę dla instruktor jazdy konnej, pani Ani. Na urodzinach mojego Kacpra w LKJ gdy przywiozłam tort w kształcie konia padł ten pomysł.
Pomysł na tort był ogólny: coś ze skokami.
Nie mogłam zrobić znowu tortu w takim samym kształcie jak Kacprowi, więc musiałam pokombinować.
Pierwsza opcja to był tort w stylu angielskim z figurką jeźdźca na koniu skaczącym przez przeszkody. Jednak wydawało mi się to mało oryginalne i okazało się, że masa angielska odpada z pomysłu w tym przypadku.
Przeglądając zdjęcia pani Ani na Fb wpadła mi w oko ta oto fotka
i tak oto przyszedł mi do głowy pomysł by namalować ze zdjęcia jubilatkę i jej ulubieńca.
Obmyśliłam sobie wszystko krok po kroku i wzięłam się do pracy.
Upiekłam jasny biszkopt, zrobiłam masę śmietanową i masą truskawkową, przełożyłam, a wierzch wysmarowałam bitą śmietaną z dodatkiem żelatyny.
Wygładziłam środek równiutko i schłodziłam.
Potem wzięłam się za malowanie. Jako farby służył mi cukier puder z cytryną i z barwnikami spożywczymi do ciast.
Malowałam za dnia by mieć światło dobre i korzystając z tego, że jestem sama w domu. Nie było mowy o żadnej pomyłce, bo przecież nie namaluję od nowa. Zrobiłam sobie delikatnie szkic białym lukrem.
Trochę nerwów zjadłam przy koniu, bo ciężko było proporcje zachować, były momenty by zostawić to w cholerę i pójść na spacer...w końcu jakoś poszło. Każdą warstwę koloru musiałam oddzielnie wysuszyć by nie rozpłynęły się kolory potem. Posłużył mi wiatrak do tego.
Z efektu byłam zadowolona. Wstawiłam tort do lodówki na noc i ucieszona poszłam spać. Rano jak wstałam to myślałam, że się zapłaczę.
I tu rada dla tych, którzy zechcą zastosować tę metodę: w lodówce jest wilgoć poza niską temperaturą i kolory z lukrem się upłynniają :( Koń ściemniał, zanikły cienie, Ani twarz się rozmyła, niebo wchłonęło chmurki. ZAŁAMKA !
Musiałam szybko od rana brać się i ratować obrazek. Nałożyłam delikatnie poprawki i udało się...ufff...wyszło.
O nie, nie wkładałam go już do lodówki. Zostawiłam na stole przy włączonym wiatraku. Pojechałam do pracy. To był dobry pomysł, bo kolory przez ten czas elegancko wyschły. Potem z synem zawieźliśmy tort na stadninę. I zaczyna się oczekiwanie: czy smakuje, czy się podoba i jak wrażenia.
Pani Ani jeszcze nie było....a oto relacje samej Jubilatki, które pozwoliłam sobie skopiować z jej profilu:
"...Ale zresztą... czym są urodziny? Dziś są, jutro ich nie ma..
... Prosiaczek: Puchatku, jak się pisze miłość?
Puchatek: Tego się nie pisze, to się czuje..."
te 2 dni zapamiętam do końca życia
niektórzy urządzili sobie moje urodziny już dzień wcześniej
a zaczęło się od sprytnego pretekstu, żebym sprawdziła konsystencję otrębów dla Hosia i, że niby Kula coś chce, i żebym przyszła na chwilkę do siodlarni.....
wchodzę otwieram drzwi, a tam.... kochani koniarze śpiewający 100 lat z przecudownym tortem, jaki tylko sobie można wymarzyć, bo ze zdjęciem ręcznie malowanym z moją podobizną na Płomyczku (wyszedł genialnie, jak żywy) - dzieło uzdolnionej niesamowicie Mamy jednego z grupy moich super wolontariuszy
Jeszcze raz dziękuję za przepyszny śmietankowo-truskawkowy tort palce lizać
a potem cudowny prezent - shine sheen dla Płomyczka ....
Ale to nie koniec....
( tu były dalsze niespodzianki)
już nie pamiętam co mówiłam, pamiętam, że nie mogłam uwierzyć....taki prezent i oni wszyscy dla mnie..............
dziękuję Wam z całego serca, w którym zawsze jesteście!
dziękuję! "
A tu tort w małym przekroju, bo oczywiście nieśmiało poprosiłam o zdjęcie i choć z telefonu ale jest
Niespodzianka się udała i to bardzo. Nie ma nic cudowniejszego jak radość osoby, dla której wszystko jest przygotowywane. Każdy taki uśmiech chwyta za serce, zwłaszcza gdy zna się tę osobę jako wspaniałego człowieka, cudownego wychowawcę pełnego pasji , którą wspaniale się dzieli z młodzieżą.
STO LAT SZCZĘŚCIA PANI ANIU !
......................................................................................................
Tym czasem w długi weekend miałam i ja przeogromną wspaniałą niespodziankę. Zawitała do nas nasza przyjaciółka Majka z Opola , której kulinarne wyczyny znajdziecie tu na blogu.
moja Majeczka |
Wszystkiego bym się spodziewała ale nigdy takiej niespodzianki!!!!
dzieciaki szczęśliwe, że znowu spotkali się z ciotuchną |
tu napisane jest "Agnieszka" |
Dzięki Ci Majuś jeszcze raz!!!
I tym cudnym akcentem kończę mój dzisiejszy wpis. Miło mi powitać nowych gości. Zapraszam zawsze i się polecam.
Dziękuję za przemiłe komentarze i wszystkie odwiedziny.
Zapraszam na kolejny wpis.
Miłego weekendu .