Dzień dobry wszystkim. Dziś dzień ganiany. Z rana byłam u babci, potem do pracy, a od 14 szalałam w domu. Pomimo pochmurnej pogody jakoś dziś senność mnie nie dopadła, wręcz przeciwnie. Posprzątałam sobotnio, poprałam, zrobiłam obiad i upiekłam ciacho.
Dziś chcę Wam przedstawić nogi drobiowe, z którymi miałam małą zadymę. Hmm....małą to chyba delikatnie powiedziane, ale o tym za chwilę.
Przepis ten wpadł mi w oko przeglądając jakąś gazetę w pracy w przerwie na złapanie oddechu. Pi razy oko zapamiętałam co i jak, trochę improwizowałam i wyszło bardzo smaczne mięsiwo, które wyśmienicie pasuje na obiad jak i na stół dla gości zamiast tradycyjnych udek pieczonych.
a oto przepis:
- 10 udek drobiowych
- 10 plastrów boczku wędzonego lub bekonu
- 20 dkg sera białego
- pęczek drobnego szczypiorku
- koperek świeży
- 1 łyżka musztardy sarepskiej
- olej
- 2 ząbki czosnku
- sól, pieprz
- 1/2 łyżeczki papryki w proszku
- ser feta
- żurawina do mięs
Udka myjemy i czyścimy, po czym rozcinamy je wzdłuż kości rozchylając mięsko. Można je także wytrybować, ja tym razem to ominęłam.
Z 2 łyżek oliwy wymieszanej z poszatkowanym czosnkiem, solą i pieprzem robimy miksturę i nacieramy udka. Odstawiamy w chłodne miejsce.
Ser biały (najlepiej tłusty) mieszamy ze szczypiorkiem, koperkiem i musztardą. Nie trzeba tego doprawiać. Tę masę serową nakładamy w rozcięcia udek, potem zamykamy mięso owijając wszystko plasterkiem boczku i spinając wykałaczką.
Układamy na blasze, podlewamy olejem i pieczemy.
....i tu się zaczyna zadyma
Moje udka na pierwsze 45 minut przykryłam folią aluminiową by się poddusiły. Ułożyłam je w nowej tortownicy, bo było mi tak wygodniej. Nie zauważyłam (bo nie było tego widać), że moja tortownica ma krzywą obręcz. Piekło się piekło, pachniało....siedziałam z dziećmi w pokoju gdy nagle syn woła, że kuchni nie widać.
Dopadam do piekarnika znajdując go prawie po omacku, a tam......zadyma jak nie wiem. Okazało się, że wyciekł tłuszcz i powstały sok i pięknie się paliło i dymiło wszystko. Pootwieraliśmy szybko okna bo szczypało już w oczy, balkon na cały gwizdek i machaliśmy ręcznikami. Wyłączyłam piekarnik zostawiając termoobieg by szybciej się wietrzyło.
Zadziałało. Gdy trochę przestygło, zamknęłam się w kuchni i zaczęłam szorować piekarnik. Kurde gąbka mi się topiła ale ściągnęłam ten tłuszcz. Sytuacja została opanowana. Darowałam sobie dalsze pieczenie udek, bo miałam je jeszcze bez folii podrumienić z wierzchu. Musiało być tak jak było.
.....a było super smacznie. Dobrze, że ta folia była jak pokrywa, bo nic a nic zadyma nie zaszkodziła.
Udka podałam na sałacie lodowej skropionej sosem vinegrette. Do tego zrobiłam ser feta wymieszany z żurawiną do mięs- świetny dodatek.
Udka mają delikatny smak z wędzoną nutą, farsz serowy jest kwaśny z lekką goryczką, zaś feta z żurawiną swoją słodyczą uzupełniają całą kompozycję dając genialny efekt.
Polecam to danie- świetne na imprezy i na obiad.
Jutro niedziela więc trzeba i coś słodkiego zafundować rodzince. dziś nabyłam kilka kg wiśni. Maluchy drylowały, a ja pakowałam w słoiki i do zamrożenia. Pozostałą część wykorzystałam do ciasta na niedzielny deser. Moje ślubne Szczęście wyjechało na dwa dni. Jutro gdy wróci na pewno się ucieszy jak zobaczy taką słodkość....a co to jest? o tym w następnym wpisie.
Bardzo Wam dziękuję za tyle miłych słów i za każde odwiedziny. Serce moje bardzo się cieszy gdy widzę jak chętnie mnie odwiedzacie na łamach blogowych kart.
Życzę wszystkim wspaniałej niedzieli i miłego dzisiejszego wieczoru.
Pozdrawiam i życzę smacznego