Ostatnio dużo czasu spędzam w kuchni. W sobotę przy ogromnej pomocy sprytnych łapek powstały pierożki, ugotował się wielki gar bigosu, upichcił się kurczak, o którym pisałam wcześniej i upiekły się rogaliki.
W pierogowym szaleństwie pomagała mi wnusia. Muszę zakupić jednak drugi wałek, bo ciężko z jednym na dwie kuchary.
Ta mała kobitka ma ogromny zapał do prac gastronomicznych co bardzo mnie cieszy i jestem dumna z mojej wnusi. Właściwie nie wiem kto komu pomagał, bo Julcia robiła bardzo ważną rzecz- rozwałkowywała kulki na pierożki i nakładała farsz, czyli najważniejsza czynność.
My to taki zgrany duet szalejących w kuchni kobit :))
Pierogi ruskie u mnie mogą jeść w nieskończoność i zawsze mam zapas w zamrażarce.
Przepis na ciasto i farsz z miętą do ruskich pierogów znajdziecie w tym oto wpisie
Nie ma to jak DYWIZJA KAWALERII PIEROGÓW RUSKICH, OSNUTYCH MGŁĄ TŁUSZCZU ZE SKWARKAMI, NIEŚWIADOMIE GALOPUJĄCE W ZASADZKĘ ZASTAWIONĄ PRZEZ KUBKI SMAKOWE !!!!!
W między czasie bigosik zapiekany nabierał mocy, a słodkości powoli powstawały ku uciesze wszystkich domowników.
- 3x200 ml kremówki
- 4 galaretki kolorowe
- 3 łyżki cukru pudru
- owoce do dekoracji
200 ml kremówki ubijam z 1 łyżką cukru pudru, dodaję wystudzoną galaretkę i wylewam do formy. To samo robię z kolejnymi kolorami. Na wierzch układam owoce i zalewam galaretką.
Mleczko najlepsze jest z kremówki, ale jak nie mam jej pod ręką to robię na bazie zwykłej śnieżki albo na jajkach, wtedy ubijam 2-3 jajka na jedną galaretkę. Taki wariant podpowiedziała mi nasza Majka za co jej dziękuję.
Trzeba było się uwijać , bo potem śmig do pracy.
Lubię mieć zapas jedzonka gotowego, bo w codziennym życiu nie ma czasu, więc wykorzystuję wolne chwile by każdy miał coś dla siebie gdy zaburczy w brzuchu.
DZIĘKUJĘ SERDECZNIE ZA KAŻDE SŁOWO I ŻYCZĘ BARDZO UDANEGO DNIA