W tę sobotę odbędzie się wielki finał konkursu kulinarnego, w którym biorę udział. Przeszłam eliminacje, dostałam się do półfinału, a teraz czekam na ostateczną rozgrywkę.
Szczegóły i przepisy konkursowe możecie zobaczyć w tym miejscu (KLIK)
Konkurs organizowany jest przez Atrium Felicity w Lublinie.
Inspiracja staropolską kuchnią lubelską- to przewodni temat tych szalonych weekendów. Nie wiedziałam o tym wydarzeniu ale dzięki informacji od Margarytki -Asi i za jej namową postanowiłam spróbować znowu swoich sił, bo co jak co ale kuchnię staropolską to ja uwielbiam i ciągle badam odkrywając na nowo.
danie zgłoszone do konkursu |
Nie przekonywała mnie jedynie forma pozyskiwania głosów na moje dania, z góry założyłam, że nie uzbieram odpowiedniej ilości punktów. Jednakże zostałam bardzo mile zaskoczona. Internauci ze wszystkich stron klikali na mnie i mój przepis.
do dzieła |
I z tego miejsca chciałam bardzo serdecznie wszystkim podziękować, zwłaszcza ludziom na FORUM MEDYCZNYM i społeczności Facebooka oraz Margarytce Asi, . Jesteście niesamowici, głosowanie szło jak burza.
Pierwszy weekend , w półfinale przez dwa dni razem z Dawidem gotowaliśmy w galerii handlowej Felicity w Lublinie. To wspaniałe nowe doświadczenie. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Stres i trema były ogromne. Każdy z nas musiał przygotować kilka dań, które zaprezentował na pokazach i poczęstował widzów.
Przyznam szczerze, że moje zwoje mózgowe ogarnęła pustka, jakby ktoś krzyknął mi do ucha to długo echo by brzmiało. Nie miałam pomysłu na te dwa dni. Do tego przerażał mnie fakt, że Dawid to profesjonalista kulinarny, zawodowiec prowadzący wiele warsztatów kulinarnych, kucharz na całego....i gdzie mi do niego? że ja niby miałabym z nim rywalizować....
No cóż, nie mniej jednak musiałam się wywiązać skoro już wybraliście mnie do tej rozgrywki półfinałowej.
Przygotowałam w końcu kilka dań , które powstały na bazie staropolskich receptur.
1. Jako przystawkę zaserwowałam SZASZŁYKI NALEŚNIKOWE RODEM ZE WSCHODU- czyli RUSKIE NA PAL.
Zainspirowałam się jednym z ostatnich pomysłów Margarytki jaki znalazłam na jej blogu
Były to naleśniki z farszem do pierogów ruskich, pokrojone w roladki i podane w formie szaszłyczka na pomidorku koktajlowym.
2. Dania główne w moim wykonaniu to były dwie opcje na sobotę i niedzielę.
Sobotnie menu obejmowało ROLADKI DROBIOWE NA SAŁACIE Z KULKAMI MOZZARELLI ZAPIEKANYMI W PANIERCE I RYŻU ANYŻOWYM .
Pomysł ten powstał w oparciu o przepis na rulady śląskie, mięso drobiowe zastąpiło oryginał, kulki mozzarelli zrobiłam tak:
-ugotowałam ryż al dente w doprawionej solą i pieprzem wodzie, pod koniec dodając kilka gwiazdek anyżu.
-każdą kulkę mozzarelli obtoczyłam w ryżu tworząc kulkę, następnie obturlałam w mące, jajku i bułce tartej i smażyłam. Był to świetny dodatek do mięsa i sałaty
3. Deser- nad tym długo myślałam....nic nie można było upiec, bo organizator nie mógł nam zapewnić obiecanych piekarników więc musiało to być coś na szybko, smacznie i do tego w oparciu o kuchnię lubelską.
Tak więc przygotowałam LUBELSKI CHAROSET , czyli deser rodem z XIX wieku pochodzący od żydowskiej społeczności mieszkającej w naszym regionie.
Charoset to nic innego jak jabłka pokrojone w kostkę, do tego rodzynki namoczone w winie i tarte orzechy, doprawione przyprawami korzennymi i polane miodem.
4. Wszystko można było popić napojem przygotowanym wcześniej, a powstał on na bazie miąższu z arbuza, drobno posiekanej mięty i lubelskiego cydru (by pozostać w klimacie Lublina).
Owy napój nazwałam POSKROMIONY ŁOBUZ
5. W niedzielę nie zmieniałam menu gdyż ogrom pytań w prywatnych wiadomościach , wyrazów uznania i umawiania się ze mną na niedzielę sprawił, że podam to co ludziom smakowało. Zmieniłam jedynie danie główne.
Niedzielny obiad to były PLACUSZKI POD BOCZEK i jak się okazało to również był strzał w dziesiątkę.
Ziemniaki ugotowałam al dente, wystudziłam i pokroiłam w drobną kostkę, boczek wędzony również pokrojony na wielkość kostki ziemniaczanej dodałam do miski. Dużego pora pokroiłam w krążki i zeszkliłam na patelni na masełku doprawiając go ostrzej, dodałam do mieszanki ziemniaczano boczkowej w misce. Na koniec pokroiłam również w kostkę ser żółty, zaciągnęłam wszystko surowym jajkiem i dokładnie wymieszałam. Smażyłam placuszki tak jak placki ziemniaczane na patelni w tłuszczu. W między czasie ugotowałam jajka na twardo i pokroiłam je drobniutko. Każdy talerzyk wyłożyłam sałatką z vinegrette, na to poszedł placuszek posypany jajkiem. Muszę przyznać, że zaskoczenie miłe ogarnęło widzów i każdy bardzo chwalił taką niespodziankę smakową.
Wiele rzeczy mnie zaskoczyło, bo okazało się, że nie będzie możliwości nic upiec, że mamy mało czasu na przygotowanie wszystkiego, a do tego była do dyspozycji tylko jednopalnikowa kuchenka indukcyjna co było dużym utrudnieniem.
Jak się okazało, człowiek nie jest taki by sobie nie poradził, musiałam jedynie dobrze sobie rozplanować wszystko organizacyjnie.
Do pomocy została mi przydzielona Kasia, młodziutka hostessa, z której byłam bardzo dumna. Dziewczę uwijało się i robiła wszystko co jej powiedziałam dotrzymując mi kroku. Od razu wiedziałam, że Kasia nie boi się kuchni.
moja pomoc- Kasia |
Kasia nie nadążała uzupełniać półmisków |
W nadchodzącą sobotę odbędzie się finał, gdzie dania będą oceniane przez Jury, a w tym i przez Grzegorza Łapanowskiego. Do wygrania jest robot planetarny tzw. KICIUŚ :) czyli KitchenAid oraz nagrody pieniężne.
Dla mnie nie ważne co będzie, ja już czuję się wygrana, bo to co osiągnęłam do tej pory to szczyt moich wyobrażeń.
fot. Felicity |
W tę finałową sobotę będzie również przyznany zacny tytuł : BLOGER KULINARNY LUBLINA, który zostanie nadany przez Jury.
.............Ech....ja to sobie lubię umilić życie, ciągle w coś się wpakuję hi hi, a wszystko przez Asię Margarytkę...i za to jej dziękuję, zwłaszcza za to, że wierzy we mnie.
I tak w najbliższy weekend będę znowu świetnie się bawić przy garach. Nie wiem co będziemy gotować, bo mamy dostać składniki niespodzianki- takie wyzwania lubię.
Wiem też, że finałowa trójca świetnie sobie poradzi z zadaniem.
TRZYMAJCIE ZA NAS KCIUKI