sobota, 3 października 2015

SAŁATKA Z ZIELONYCH POMIDORÓW

...zapasy na zimę pochłaniają dużo czasu, ale gdy już się skończy robotę to satysfakcja gwarantowana przy degustacji.

Niektórzy moi znajomi próbują mi wytłumaczyć, że bezsensem jest robienie przetworów, bo wszystko można kupić w sklepach. Ja jednak wolę "swojaki", bo wiem co jem.
Dziś prezentuję sałatkę z zielonych pomidorów.
Przyjechał tata z działki i zapakował mi całą siatę zielonych kulek. Szkoda by było żeby się zmarnowały, a tata też dostanie kilka słoiczków.

Sałatka jest prosta, świetnie nadaje się jako dodatek do obiadu, czy do kanapek. Moja rodzinka lubi takie babcine smaki.
Receptura jest stara jak świat i pewnie większość z Was zna tę propozycję.

  • 5 kg zielonych pomidorów
  • 1,5 kg cebuli
  • 120g soli

zalewa

  • 2 litry wody
  • 0,5 kg cukru
  • 4 łyżeczki gorczycy
  • 4 łyżeczki pieprzy czarnego ziarnistego ( wymieszałam z kolorowym)
  • 4 łyżeczki ziela angielskiego
  • 0,5 litra octu 10%
  • ok 15 sztuk liści laurowych


Pomidory należy umyć i pokroić w plastry lub jeśli są duże w półplastry, cebulę obrać i przeciąć wzdłuż i pokroić na plasterki każdą połówkę. Wszystko posypać solą i dokładnie wymieszać. Odstawić na 5-6 godzin. Po tym czasie odlać powstały sok, a warzywa nałożyć ściśle do wyparzonych uprzednio słoików. Jesli ktoś ma ochotę to można również dodać pokrojoną paprykę.

Z podanych w/w składników zagotować zalewę i gorącą wlewać do słoików zakrywając sałatkę. Należy dopilnować by w każdym słoiku było trochę gorczycy, pieprzu i liść. Zakręcić solidnie i pasteryzować  w garnku wypełnionym wodą do 3/4 wysokości słoiczków przez 20 minut na małym ogniu od momentu zagotowania.
Potem wyjąć, ustawić do góry zadkiem i zostawić do wystudzenia.
Z podanej porcji wyszło mi 10 słoiczków 300ml i 4 słoiki po 550 ml.

A jak tam u Was z przetworami typu sałatki?
Ja lubię jeszcze Margarytkową sałatkę szwedzką i sałatkę z białej kapusty z papryką. W zimie do obiadku w sam raz.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

niedziela, 27 września 2015

STAROPOLSKIE PRZYSMAKI WYGRAŁY

I stało się...przeciwnie do moich oczekiwań, bo nie liczyłam na to, że wygram ten konkurs. Samo uczestnictwo w finale to było już dla mnie coś! jeszcze dziś nie wierzę, ale gdy patrzę na nagrodę stojącą w kuchni to gęba mi się sama uśmiecha.
MARTA, SZYMON, GRZEGORZ I JA

  Wczoraj odbył się finał konkursu kulinarnego w Lublinie. Stresa miałam ogromnego, bo człowiek chciałby upitrasić coś dobrego ale nie wiadomo jakie składniki zaproponuje Grzegorz Łapanowski. No cóż- wóz albo przewóz- pomyślałam. Motywację miałam większą po budujących słowach Margarytki, która w rozmowie telefonicznej powiedziała mi, że jak przegram to przyjedzie z Piły i mi dupsko skopie. I wiecie co? przyjechała!!! Stoję sobie na scenie, ręce drżą, widzowie się zbierają, a tu ekipa z Piły idzie. Szczęka mi opadła, gęba uśmiechnęła i dzika radocha mnie ogarnęła! co tam skopane dupsko, przy tej radości na widok Margarytki i Zielonookiego!
CO TEŻ TA WILCZYCA WYMYŚLI?

No to się trzeba sprężyć -pomyślałam i do dzieła.
Zostały pokazane tajemnicze składniki. Po cichu nastawiłam się na jakieś smaki jesieni i kasze , gdzieś w środku czułam klimat jesieni w polskim klimacie. Po głowie chodziła mi kasza i kapusta albo buraki, dynie, jabłka, żurawina...
Z pudła wyskoczyła kasza gryczana i dynia.
Losowanie stanowisk zakończyło się tym, że przypadło mi najmniej wygodne, bez zlewu, z dala od kuchenki z małą powierzchnią, ale co tam....moje ADHD tu mi pomogło :)
Szybko zaczęłam odgrzebywać w głowie przepisy. Często czytam bloga Margarytki i utkwiła mi w zwojach mózgowych zupa krem z dyni. Wiedziałam, że na Asi kombinacjach smakowych na bank nie polegnę. Kasza gryczana...hm....dość specyficzny smak. No to będą placki z sosem.
Zabrałam się do roboty. CZAS START!
krótkie instrukcje
Najpierw sprawdziłam kuchenkę- o kurde, nie działa- paraliż chwilowy. Panowie z ekipy technicznej szybko zaczęli szukać przyczyny. Wymienili przedłużacze- jest, grzeje. Uff....
Od czego by tu zacząć? jeden palnik, dwa dania i tylko półtorej godziny.....
nastawiłam kaszę, w międzyczasie dynia poszła na warsztat. Wybrałam Hokkaido. Ma dość twardą skórę ale bajecznie bogaty smakowo miąższ,nie jest wodnista i miałam nadzieję, że szybko się zrobi.
Kasza ugotowana, zdjęłam z palnika do wystudzenia. Czas na pitraszenie dyni. ...i znowu problem- kuchenka nie współpracowała z moim garnkiem. Kurde, no co jest???? przecież w tym garze gotowałam w półfinałach! złośliwość przedmiotów martwych jest straszna w takich momentach. I tu nadszedł moment, że blisko już było by zrezygnować...Czas leci....co robić, co robić....
Zaświeciła się żarówa w głowie. Szybko przerzuciłam dynię na patelnię, no bo jakie wyjście? delikatnie mieszałam, dosypałam tartego sera żółtego, stopniowo uzupełniałam bulionem warzywnym ze śmietaną i jakoś szło. By przyspieszyć proces przykryłam to folią aluminiową. Niech się dzieje wola Nieba!
Z tyłu przy stole czekała kasza na dalsze działania. Szybko pokroiłam boczek i natkę pietruszki, dorzuciłam do kaszy, z tyłu wołała mnie dynia, która wymagała ciągłego mieszania. Podbiegłam- dynia zmiękła...ufff. Doprawiłam, przelałam do dużego gara i odstawiłam na bok, niech łapie smak- pomyślałam. Do hostessy, która mi pomagała zawołałam: dawaj dziabiemy pieczarki na sos, bo mało czasu. I jazda- włączony 5 bieg. Pieczarki, pory, bach na patelnię, posolić, dać masełko niech się smażą i odparują.
czy z górki czy pod górkę JEST GIT
Wracamy do placków. doprawiam, próbuję- coś mi nie tak, dorzuciłam więc zioła prowansalskie, nie ma czasu na dopieszczane. Patrzę na boki, Marta już pierwsze danie wykłada na talerze- o cholera, to ja jeszcze w lesie. Biegiem do zupy. Blender, gdzie jest blender??? szybkie ucieranie, smakowanie...jak  spróbowałam to odleciałam. Krem dyniowy wyszedł jak bajka, pierwsze smaki to słodko orzechowa nuta z lekką pikanterią dzięki odrobinie chilli. Przyprawiałam na oko ale normalnie sama uniosłam się nad ziemią.
Hostessa nalewała zupę do miseczek, ja w tym czasie szybko uprażyłam pestki z dyni. Miałam też przygotowane staropolskie hałuski, czyli kluseczki z surowych ziemniaków ale o lekkim smaku rozmarynu. Świeże zioła w kuchni to jednak magia.
Już się zaczęłam cieszyć, że zupa jest na stołach, a tu Grzegorz krzyczy, że zostało 10 minut. O w mordę, a placki? podsmażone pieczarki z porami szybko zaciągnęłam śmietaną 30% posypałam świeżym estragonem. Gotowe. Teraz placki. Oby zdążyć wydać choć kilka sztuk- to miałam w głowie. Placki współgrały przekornie. Kasza gryczana miała być rozgotowana ale z braku czasu wyszła super jędrna i sypka. Farsz sypał się, więc dorzuciłam jajko, nic nie dało, no to drugie, trzecie, czwarte...w końcu jest. Może uda się uformować placki. Na patelnię, bach, bach na talerzyki dla Jury. Polałam sosem, posypałam jeszcze estragonem i poszło, smażę dalej bo przecież publiczność też degustuje, a tu ktoś zaczyna odliczać ostatnie 10 sekund. Ale presja! no to ekspres. Zdążyłam wydać 9 sztuk. Dobre i tyle. KTOŚ KRZYKNĄŁ: K O N I E C !
Za zupę dam się pokroić, bo wyszła rewelacyjnie, ale placków nawet nie miałam kiedy spróbować, do tego miałam obawy czy w sosie nie przegięłam z estragonem, bo był dość intensywny.
najgorsze jest to czekanie
WYNIKI
Paraliż, a w głowie już planowałam co kupię za nagrodę pieniężną za 2 o 3 miejsce. Nawet już w wyobraźni czułam kopniaki od Margarytki.
Marta miała pięknie udekorowane dania, Szymon wykorzystał fajne pomysły. A ja? zupa i placki- też mi wyczyn. No nic, grunt, że zabawa była super i do tego ta nuta adrenalinki- rewelacyjna przygoda.
Grzegorz Łapanowski wyszedł na środek... sam przyznał, że nie miał łatwego wyboru, bo każde dania miały w sobie coś wyjątkowego. Jednak ujęła go kreatywność, dużo świeżych ziół, jesienna nuta, polski klimat, prostota, a przede wszystkim smak- jak określił.

KREM Z DYNI Z HAŁUSKAMI ROZMARYNOWYMI

PLACKI GRYCZANE Z SOSEM GRZYBOWYM
"WYGRAŁA AGNIESZKA Z BLOGA MOJE MNIAM KTÓRA OTRZYMUJE TYTUŁ BLOGERA LUBELSZCZYZNY I NAGRODĘ GŁÓWNĄ"

no to był szok
o ja cie kręcę, ale jaja!!! nie wierzyłam!!!i chyba dalej nie wierzę. Duma mnie rozpiera. Popatrzyłam na Asię i jej rozszalałą z radości buzię, serce mi mało nie wyskoczyło! facet mi wciska ogromne pudło a w nim robot planetarny KitchenAid. To już apogeum tego co się działo.
Ale jazda, mówię Wam. Pomimo chwilowych przeciwności jakoś się udało. Pomimo chwil zwątpienia i chęci wyjścia z sali warto iść dalej. Kurde!
.....a były momenty, że chciałam rzucić tą kuchenką indukcyjna o ścianę (ale nie miałam ściany blisko)
a oto pozostałe pyszne dania finałowe przygotowane przez
Martę z bloga KOLOROWO-TORCIKOWO 
i Szymona z bloga CZTERY ŻYWIOŁY  KUCHNI 
burger w ciekawym wydaniu vege- MARTA
polędwica i przepyszne risotto z dynią - MARTA
kaszotto Szymona
naleśnikowe spaghetti z dynią Szymona
smakowo? skupiłam się na polskiej jesieni , czyli:  pory, zioła polskie, grzyby, boczek wędzony, polskie masło, polska tłusta śmietana, i oczywiście temat konkursu dynia i kasza gryczana.
Tak to wszystko wyglądało...tych emocji nie da się opisać dokładniej. Margarytka wrobiła mnie w ten konkurs i do końca była ze mną wierząc, że jednak coś potrafię. Niezły numer z tej kobity! (w pozytywnym jak najbardziej znaczeniu)
Dziękuję wszystkim, którzy przez ten miesiąc głosowali na mnie, dziękuję każdemu kto wierzył we mnie, dziękuję za to, że Jesteście.
Pozdrawiam
nawet Zuza i Basia mi kibicowały

WSZYSTKIE ZAMIESZCZONE ZDJĘCIA SĄ AUTORSTWA MARGARYTKI I ZIELONOOKIEGO