Dziadzio Stasio zrobił nam numer i odszedł. Zawsze był wesoły, z głową pełną dowcipów, z osobowością wypełnioną ciepłem, którym chętnie się dzielił. Wziął i umarł...nagle. Nic nie wskazywało na to, bo do ostatniej minuty było wszystko w porządku.
Nie możemy uwierzyć, że nie ma go wśród nas.
Jescze chwilę temu jeździł po targach staroci by dokupić mojemu synowi wojskowe akcesoria, które kolekcjonują razem. Zmarł w niedzielę, a wczoraj żegnaliśmy go w płaczu...
Na tę okoliczność napiekłam ciast. jak zawsze robię słodkie wypieki z radością, tak tym razem piekłam i płakałam.
Zrobiłam :
1. ciasto jagodowo-czekoladowe
2. ciasto bezowe z kawą
3. szarlotkę królewską
Dziś podam przepis na ciasto jagodowo czekoladowe. Powstało ono na bazie przepisu od Asi, czyli Margarytki , jednak zamiast biszkoptu zrobiłam ciasto górnicze w podwójnej porcji
JAGODOWO-CZEKOLADOWE POŻEGNANIE
ciasto: (na pojedyńczą porcję - tortwnica)
- 2 szkl. mąki pszennej
- 1 szkl. cukru
- 1 szkl. mleka
- 1/2 kostki margaryny ( rozpuszczonej i ostudzonej)
- 1 łyżka kakao
- 1 łyżka dżemu ( u mnie porzeczkowy)
- 2 jajka
- 1 łyżeczka sody
Wszystkie składniki wymieszać, wylać na blachę nasmarowaną tłuszczem i posypaną mąką. Piec w temp. 180 stopni do suchego patyczka
masa czekoladowa i jagodowa:
- 500g serka mascarpone
- 500ml śmietany kremówki
- 100g czekolady mlecznej ( u mnie Wedel)
- 100g czekolady gorzkiej
- 4 łyżki cukru pudru
- 1 szkl. jagód ( u mnie porcja mrożonych)
- 3 łyżeczki żelatyny + 50ml gorącej wody
Jagody miksujemy. Czekoladę łamiemy na kawałeczki, wkładamy do miski, dorzucamy 3 łyżki kremówki i rozpuszczamy wszystko w kąpieli wodnej do rozpuszczenia. Studzimy.
Pozostałą część kremówki ubijamy na sztywno, pod koniec dodajemy 2 łyżki cukru pudru.
Żelatynę rozpuszczamy we wrzatku i zostawiamy do przestygnięcia by była letnia. Mascarpone przełozyć do miski, dodawać porcjami ubitą śmietanę i powoli mieszać. Gdy wszystko dobrze sie połączy, podzielić masę i z tego 1/4 części przełożyć oddzielnie do drugiej miski.
Do większej części masy dodajemy rozpuszczoną czekoladę i połowę przygotowanej żelatyny. Wszystko dokładnie mieszamy.
Do mniejszej części masy mascarpone dodajemy pozostałe 2 łyżki cukru pudru, zmiksowane jagody i resztę żelatyny. Dokładnie mieszamy.
Po dodaniu żelatyny masy mogą wydawać się rzadsze ale bez obaw, bo później świetnie się wszystko ściąga.
Jeden placek górniczy spryskuję sokiem cytrynowym, nie nasączam, bo ciasto już samo w sobie jest dość wilgotne.
Wyłozyłam na to masę czekoladową, przykryłam drugim plackiem. Na wierzch poszła masa jagodowa. "Uczesałam" ją, posypałam kakao.
Ciasto przekładamy w blasze i wkładamy do lodówki by masy dobrze się związały. Po godzinie wyjmujemy i działamy dalej.
Całość jest wilgotna, słodko kwaśna. Przepyszna. Gościom bardzo smakowało, tak jak i kolejne ciasta, które przedstawię w kolejnym wpisie.
Pusto jest teraz bez dziadzia Stasia. Ze też tak wspaniali ludzie muszą odchodzić w najmniej odpowiednim momencie....ale chyba nigdy nie ma na to odpowiedniego czasu...
Jestem zmęczona przykrymi wiadomościami w ostatnim czasie, zdołowana i bezsilna. Jednak mam nadzieję, a nawet jestem pewna, że nastanie czas radości.
W tym wszystkim są też dobre wieści:
- w lutym zostanę po raz trzeci babcią
-mój listonosz coraz częściej stuka do mych drzwi dając mi radość w postaci życzeń i niespodzianek światecznych od kochanych dla mnie osób
Właśnie dziś otrzymałam przepiekny prezent z cudwonymi życzeniami od Janeczkioraz przepiekną kartkę z samego Nashville od Pani Oleńki. Muszę zrobić zdjęcia i pochwalić się Wam.
Janeczko, zrobiłaś mi po raz kolejny cudowną niespodziankę, prezent jest jak z bajki. Ja dopiero zbieram się do wysyłania życzeń.
Pani Oleńko serdecznie dziękuję ze te cudowne życzenia.
Ja ostatnio pieroguję i pieroguję...pierogom nie ma końca....tyle zamówień. Oczywiście prym wiodą uszka wigilijne.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuję, że do mnie zaglądacie pomimo mojej nieobecności i braku czasu.
Przesyłam serdeczne ukłony!
Aguniu jest tak przykro z powodu śmierci waszego dzadka Stasia - znam ten ból jak bliscy odchodzą przed świętami lub w samą wigilię nawet - przeżyłam to i pzreżywam już 29 lat do dziś - trzymaj się dzielnie a pzrepis porywam bo goczytam i widze że wspaniały buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńtak, ten czas przed ważnymi wspólnymi chwilami jest bardziej bolesny gdy ktos odchodzi...dziękuję
Usuń[*][*][*]
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że cierpisz z powodu śmierci dziadzia.
OdpowiedzUsuńGratuluję, że zostaniesz po raz trzeci babcią.
Widzisz Agnieszko- takie jest życie, czasami okrutne, czasami wesołe. U Ciebie to się połączyło w jedno. Odszedł dziadzio, a pojawi się nowe życie. To tak jakby jedno drugiemu zrobiło miejsce.
OdpowiedzUsuńAgusiu, wspólczuję Ci i jednocześnie gratuluję. Znowu się splata smutek z radością.
Trzymaj się Agusiu.
Pozdrawiam cieplutko:)
chyba własnie na tym to polega Danusiu...taka kolej rzeczy. Masz rację
Usuńwspółczuję śmierci dziadzia...
OdpowiedzUsuńŻycie różne ma kolory ,smutki jak szarości i różowe jak narodziny...Przeplatane, wymieszane....smutno gdy odchodzą najbliżsi...
OdpowiedzUsuńAga ja sobie zawsze powtarzam, że bliska kochana osoba jest już w lepszym miejscu ... Współczuję kochana bo moi Dziadkowie odeszli już bardzo dawno ... Pozdrawiam cieplutko Viola.
OdpowiedzUsuńważne jest to co w sercu zostaje...ale jednak żal ogromny jak na razie góruje. Dzieki Wioluś
Usuńsmakowicie;)
OdpowiedzUsuńTak przykro. Składam wyrazy kondolencji. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsmutne wieści...
OdpowiedzUsuńwiesz Aguś... musimy słowo umarł zamieniać na... odszedł...
na pewno gdzieś jest i patrzy na Twoje słodkości z podziwem
buziaczki
Aga, jak Ty potrafisz sobie wszystko poukładać i wytłumaczyć...
OdpowiedzUsuńNie będziesz przypadkiem jechała na południe, przez Radom ? Ja do Lublina to chyba na wiosnę...
Ściskam Cię.
Może po nowym roku uda się wyskoczyć...zobaczę.
UsuńBardzo mi przykro Aguś :)
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i ślę buźki :* :* :*
Przykro mi ,strasznie !!!
OdpowiedzUsuńMam ogromny sentyment do imienia Stanisław .Z czterech najważniejszych facetów w moim życiu dwóch to Stasiulki - Staśki - Stasie .Moje kochanie DZIADKI ,Dwóch Stasiów ,dzięki którym jestem .Jestem kim jestem.To jeden z nich był tym najważniejszym bo drugiego już nie było ,ale i tak był ważny .Bardzo !
Widzisz Aguś jeden odchodzi robiąc nowemu życiu miejsce .W tragicznym momencie jest światełko NOWE ŻYCIE - Z Ciebie ,rodziców ,dziadków .Pewnie patrzy na Was ,tam z góry gdzie ponoc jest lepiej .Pewnie jednego jest STASIOWI - DZIADKOWI - żal ,Twoich smakowitości !
Przykro mi - łączę się w bólu
Masz rację: te Stasie to chyba wszystkie fajne chłopaki. Dziadek Stasio sam lubił pichcić, ale nie odmówił tez gdy coś mu podrzuciłam. Ogromnie nam go brakuje, trzeba jakoś to poukładać w głowie. Dziękuję za te miłe słowa
UsuńDziękuję Wam wszystkim za te kojące słowa. Nie mamy wpływu na nasz los, ale pozostaje wspaniała pamięc po tych, którzy nas opuścili.
OdpowiedzUsuńTo przykre- na śmierć kochanych bliskich zawsze jest za szybko! Przytulam mocno! A za trzecie wnucze będziemy się modlic- żeby szczęśliwie przyszło na świat!
OdpowiedzUsuń