sobota, 13 sierpnia 2011

przystawka z ciasta ptysiowego

Do przygotowanych na dziś tematów, zrobiłam z rana jeszcze małe coś. Kończyłam szykować torcik dla syna,i zrobiłam ptysie. Zostało mi ciut ciasta więc do zamówienia dodałam jeszcze przekąskę w cieście ptysiowym.
Taka przystawka nadaje się równiez na stół wigilijny więc polecam zaś przepis dołączam do akcji wigilijnej 
Wigilia - zapraszamy do stołu
......................
ciasto:
  • 1 szkl. mąki pszennej
  • 1 szkl. wody
  • 50 g masła lub margaryny
  • szczypta soli
  • 4 całe jajka

Mąkę trzeba przesiać. Nie dodajemy żadnego proszku - ciasto urośnie dzięki wytworzonej parze wodnej. W rondlu zagotowujemy wodę dodając masło i sól - jeśli będziemy robić słodkie nadzienie to do wody dodajemy jeszcze 1 op. cukru wanilinowego. Kiedy płyn się zagotuje zmniejszamy ogień i cały czas mieszając, najlepiej drewnianą łyżką, wsypujemy mąkę. Mieszamy aby nie było grudek - ciasto zmieni nam się w kluchę, ale tak ma być. Trzymamy rondel na ogniu i mieszamy cały czas, ok.2-3 min., aby mąka dobrze się zaparzyła, ciasto powinno stać się lśniące i nieco szkliste. Na dnie naczynia utworzy się taka warstewka jakby się przypalało, ale nie ma obawy jeśli pod garnkiem jest malutki ogień. Ciasto przekładamy do miski i odstawiamy na kilka minut aby troszkę przestygło, ale tylko trochę. Do jeszcze gorącego wbijamy jedno jajko i cały czas energicznie mieszamy - można łyżką drewnianą albo gałką, albo mikserem. Cały czas ubijając dodajemy kolejno pozostałe jajka. Po dodaniu każdego jajka ciasto nam się najpierw jakby rozwarstwi i rozrzedzi aby po chwili znów zgestnieć. Będzie kleiste. Po wmieszaniu wszystkich jaj ciasto nakładamy do rękawa cukierniczego i wyciskamy na blaszkę dowolne kształy.

Można też spróbować nałożyć je łyżką maczaną w zimnej wodzie, ale to trudne i nie wychodzą ładne. Wyciskamy porcje śr. ok. 5cm na ptysie, można też wycisnąć duży wieniec po okręgu albo małe krople na groszek ptysiowy do zup. Między ciastkami zostawiamy duże odstępy bo urosną m/w 3-krotnie. Blaszkę, przed wyciśnięciem ciasta, smarujemy cienko olejem albo wykładamy papierem do pieczenia, można ją też płukać zimną wodą. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200-220 st. C i pieczemy tak 10 min. po czym zmniejszamy temperaturę do 180 st. C i pieczemy dalsze 15-20 min.. Im mniejsze porcje ciasta wycisnęliśmy tym krócej pieczemy - ciastka mają być wyrośnięte i rumiane.Nie wolno otwierać piekarnika bo ciasto nam opadnie i zakalec murowany!!! Gotowe ciastka wyjmujemy i, jeśli chcemy je nadziać, jeszcze gorące przekrawamy w poprzek nożem z piłkowanym ostrzem. W mniejszych możemy zrobić dziurkę końcem noża od spodu. Zostawiamy do ostygnięcia.


Farsz do nich zrobiłam oddzielnie i dopiero przed podaniem się je wypełnia by ciasto nie nasiąkło.
Farsz: 1,5 kg pieczarek, 1/2 kg cebuli, dużo czosnku, sól, pieprz i zieleninka.
...............................................
//////////////////////////////

P.s
bardzo się cieszę, że moja przyjaciółka zaczęła nadrabiać zaległości kulinarne w domu czytając mojego bloga. Stosuje inne przepisy ale jednak rywalizuje ciutkę chcąc się wykazać. Dlatego raduje mnie, że w przyjaznej atmosferze przyczyniłam się do tego by skorzystała jej rodzinka i do mobilizacji, bo była leniuch że hej. Kochana normalnie podziwiam i wysyłam całusy !

////////////////////////
.....................................



Życzę wszystkim słonecznej soboty. Odpoczęłam chwilę, kawkę łyknęłam i uciekam .
Oczywiście pozdrawiam serdecznie.....





:)

piątek, 12 sierpnia 2011

się szykuję......praca wre......

Mam zamówienie. Znajoma pani zażyczyła sobie bym pomogła jej przygotować na jutro małą kolację dla 6 osób. Nie ma kiedy tym się zająć, a zna mnie od lat i czasem korzysta z mojej kuchni. Od wczoraj się szykuję. Zrobiłam baleron białoruski,bo to wymaga czasu.

Ale już mam gotowy półmisek.Robi się go bardzo prosto. Rozbieramy-luzujemy kurczaka tak jak pisałam wcześniej, tylko, że bez udek i skrzydełek. Rozkładamy garnitur na stole i układamy mięso: tam gdzie więcej, odcinamy i nakładamy na miejsca mniej obfite w mięśnie drobiowe. Potem posypujemy przyprawami, ciutką żelatyny, solą (ja nie używam wegety w ogóle)ziołami i zwijamy w rulon. Związujemy nicią masarską lub wkładamy w siatkę wędliniarską. Można piec, ale po staropolsku jednak gotuje się go w Gęślarce, na malutkim ogniu, tak żeby tylko pykało oczko w bulionie. Pitrasimy ok 2 godzin, a gdy pieczemy to ok 1 godziny. Po wyjęciu kładziemy baleron na desce i przyciskamy czymś ciężkim, zostawiamy do wystygnięcia, a potem do lodówki. Jutro około południa do odbioru wszystko, a potem siup na chwilę do pracy, a po południu mam imprezkę. Moje szczęście małe kończy 7 lat-właśnie 13-tego (siedem lat temu to był 13 piątek) i muszę torcik jakiś wymysleć.
Wrócę do zamówienia, skoro mam te wolną chwilę:
Poza Baleronem, dziś zrobiłam Boeuf Strogonow'a i pierś z kurczaka nadziewaną

szynką z serem i dodatkami.
Oczywiście moi domownicy muszą wszystkiego skosztować by ocenić czy dobre i obiektywnie wyrazić swoje zdanie. Wtedy mam możliwość na ewentualne poprawki.
..............................
Boeuf Strogonow

Jedynym mankamentem tej potrawy jest cena polędwicy wołowej, której nie da się niczym zastąpić, bo to już nie to samo. Gdy nie robię dla siebie to cena nie gra roli.
Przyrządza się podobnie jak gulasz, z tą różnicą, że mięso krojone jest w słupki - powinno mieć 7-8 milimetrów grubości i około 5–6 centymetrów długości. Mięso oprószamy przyprawami – solą i pieprzem, sproszkowaną papryką. Obrumieniamy je na patelni bardzo krótko i przekładamy do innego naczynia, a na patelni lekko rumienimy (bez przypalania) dużo cebuli, podduszoną przekładamy na mięso, kolej teraz na pieczarki. Same główki kroimy w grubsze paski i dusimy je do lekkiego zrumienienia. Na koniec na patelni dusimy słupki obranej ze skórki papryki.



Dodajemy to co lubimy. Można dać trochę marchewki, pietruszki, selera… Najważniejsze jednak w potrawie jest, co już mamy w garnku; mięso, cebula i pieczarki. Teraz kolej na przyrządzenie sosu. Patelnię zalewamy wodą, by wszystko, co przywarło do dna, odzyskać, możemy dodać pokrojone drobno nóżki pieczarek, by wykorzystać ich smak, po czym przez sitko przelać uzyskany sos do rondla, w którym są już pozostałe składniki. Dolewamy jeszcze dwie szklanki rosołu (może być bulion z kostki), w którym proponuję rozprowadzić dwie łyżki koncentratu pomidorowego. Delikatnie, do dna wszystko przemieszajmy. Powinno się wszystko dusić na niewielkim ogniu. Na koniec mieszamy sporą łyżkę mąki (ziemniaczana pół na pół ze zwykłą pszenną) z kwaśną śmietaną i wlewamy tę zawiesinę do sosu.
Cały smak jest w sosie. Odpowiednio przyprawiony rzeczywiście powinien być dość ostry, ale nie musi powodować wybałuszania oczu. Prawda jest taka, że Strogonow to odpowiednio pokrojone kawałki mięsa i sposób podania potrawy. Nie podaje się „Strogonowa” na talerzu, lecz w kokilkach, miseczkach, albo specjalnie do tego celu upieczonych chlebkach- polecam ten sposób.

Strogonow jest wykwintną, gorącą przystawką
....................................................
PIERŚ Z KURCZAKA NADZIEWANA SZYNKĄ I SEREM Z WARZYWAMI

Można to danie przygotować na wiele sposobów, wedle fantazji i smaku. Rozklepałam piersi z kurczaka, nasmarowałam przygotowanym sosem pomidorowym z ziołami, na środek ułożyłam paprykę, młodą cukinię ze skórką, plaster boczku mocno wędzonego, ciutkę zieleniny, słupek sera żółtego o ostrym smaku i zwinęłam.

Potem zanurzyłam w cieście naleśnikowym o bazie paprykowej i usmażyłam w głębokim tłuszczu ( najlepiej we frytownicy). Podaje się do tego ziemniaki na różne sposoby, frytki, ryż z warzywami, sałatki wedle uznania.
Mój mąż był zachwycony.
..............
Po tak smakowitym dniu, moje Kochanie przygotowało lekkiego drinka do podusi. Leży teraz w łóżeczku i mizia się po brzuszku najedzony. Bo kto jeśli nie Ty moje Kochanie najlepiej stwierdzisz czy dobre jedzonko...


Do tego będzie jutro barszcz czerwony na burakach z jabłkami, sałatki, wędliny własnej roboty. mam nadzieję, że będzie smakowało.
Idę zdjąć pranie z balkonu bo pachnie deszczem,potem kąpanko i lulu

Polecam Calvados w naszym Lublinie- jadło pychotka
życzę wszystkim spokojnej nocki

czwartek, 11 sierpnia 2011

Zapiekanka makaronowa

Mój wynalazek, który moja rodzinka bardzo lubi jako różności makaronowe.
Korzystając z dostępnych własnych warzywek i koncepcji dzis zrobiłam zapiekankę. Nie wiem czy posiada jakąś nazwę, bo otwieram lodówę, patrzę i cuduję.
Podam tylko pomysł, może jeszcze ją zmoderujecie?

składniki:
  • -ugotowany makaron ok. 2 garści (rurki)
  • -2 bakłażany
  • -sól,czosnek, pieprz, tymianek, oregano,
  • -2 czerwone papryki
  • -olej
  • -mięso mielone (najlepsza wołowina, ale jak kto woli)
  • -pół litra mleka
  • -ok. 7 łyżek mąki
  • -mały jogurt naturalny
  • -2 jajka
  • -10 dkg sera owczego (może być inny o zbliżonym smaku)pokrojony w kostkę
  • -sok z cytryny
....................................



Makaron ugotować i odsączyć. Bakłażany pokroić w plastry, posolić i po ok 10 minutach spłukać i zostawić by pozbyć się nadmiaru soku. Przygotować paprykę i pokroić w cienkie paski, czosnek wycisnąć, Mięso usmażyć na patelni dodając kawałki bakłażana, papryki i czosnek, smażyć jeszcze chwilę. Doprawić ziołami.

Masę mięsno-warzywną można wymieszać z makaronem lub układać warstwami w naczyniu do zapiekania.
Gotujemy mleko, dodając mąkę .....cały czas mieszamy ok 1 min.
Następnie wyłączamy i dodajemy jogurt, jajka i 3/4 porcji sera, Cytryna,sól, pieprz do smaku.
Wylewamy na zapiekankę i pieczemy ok 30 minut w 200 stopniach, przed końcem posypujemy resztą sera.

To danie kojarzy mi się z kuchnią grecką jakoś tak i polecam do tego sałatkę z kapusty pekińkiej o delikatnym smaku.


Pozdrawiam Was :) życząc smacznego


środa, 10 sierpnia 2011

małe co nie co z cukinii i słodkości Janeczkowe

Jak już pisałam nie uznaję czegoś takiego jak gotowane potrawy z cukinii. Dla mnie to mamałyga nawet jak dorzucimy na koniec gotowania to i tak za chwilę pływa wszystko. Cukinia jest bardzo wodnista więc jej obróbka wstępna i właściwa musi być szybka, bo inaczej się rozciapie. Preferuję raczej smażoną w różnych postaciach. Dziś u nas placki z cukinii.
Robi się je bardzo szybko.

.....................
  • 2 młode cukinie
  • 1 cebula
  • 1 duże jajko lub 2 małe
  • 5 plasterków szynki wędzonej
  • 4 czubate łyżki mąki pszennej
  • sól
  • pieprz
  • olej do smażenia
........................
Cukinie umyć i wytrzeć, ściąć końce. Zetrzeć na tarce jarzynowej na grubych oczkach razem ze skórką. Jeśli cukinia puści zbyt dużo soku, odcisnąć. Dodać jajko, mąkę, sól i pieprz, wymieszać.
Szynkę i cebule drobno pokroić, chwilę podsmażać na łyżce oleju. Przestudzić, dodać do masy i dokładnie wymieszać.
Smażyć na rozgrzanym oleju na złoty kolor
Gotowe placuszki odsączyć na ręczniku papierowym.
Podawać z jogurtem lub słonym twarożkiem.
Bardzo smaczne-polecam
.............................................

Wczoraj przygotowałam bigosik z kapusty jak na bigos przystało, z warzywkami, wędzonką i na żeberkach. Miał być zapas na kilka dni, by po pracy nie stać w kuchni, ale chyba to nie realne, bo wszystkim bardzo smakował i ledwie starczy na jutro.

Jakby nie patrzeć jest nas sporo osób w domu, a mój starszy syn teraz (z tego co zauważyłam) apetyt ma za kilku facetów. I dobrze. Niech rośnie chłopak.
.................................

A teraz coś na słodko. Janeczka na swoim blogu wstawiła ostatnio fajny przepis na ciacho. Postanowiłam wypróbować, bo nie znałam jeszcze takiego ciasta. Dziewczyny chciałyście więc proszę uprzejmie:
Podaję publicznie przepis za zgodą autorki, a tu możecie zobaczyć i poczytać poznawszy osobiście
............................
ღღღღღღKremówka Janeczki ღღღღღღღღღღღღ

Ciasto
  • 2,5 szkl mąki
  • 1 jajko
  • 1 łyżka octu
  • 250g tłuszczu
  • 4 łyżki śmietany
  • trochę soli
Wszystko zagnieść na gładkie ciasto i włożyć na ok. godzinę do lodówki. Potem podzielić na 2 części. Rozwałkować i upiec 2 placki w temp 200 stopni na złoty kolor.
Krem
  • 1 litr mleka
  • 1 szkl cukru (Janeczko, masz rację, więcej cukru nie trzeba)
  • 3 jajka
  • 1 szkl mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka mąki pszennej
  • 50g masła
  • dużo esencji waniliowej lub cukru waniliowego
Wszystko oprócz mleka i masła wymieszać. Mleko zagotować z masłem i wlać powstałą mieszaninę. Mieszać aż zrobi się gęsty budyń, który natychmiast jeszcze gorący wykładamy na jeden z upieczonych placków. Przykrywamy drugim i kremówka po ostygnięciu gotowa. Można posypać ją cukrem pudrem.

co się działo w domu !!! dzieciaki wartę trzymały i dmuchały by ciasto szybciej wystygło. Zniknęło w mig. Schowałam kawałek by móc spróbować na zimno. Janeczko dziękuję było wyśmienite!!!!!!

I właśnie dlatego piekę zazwyczaj ciasta w nocy gdy śpią maluchy. Wtedy spokojnie wystygnie.

życzę wszystkim dobrego amciu i pozdrawiam Was serdecznie :)

Zimowy paprykarz

Dziś narobiłam kolejną porcję warzywnego paprykarza na zimę. Bardzo dobre, zamiast wędliny na bułkę czy chlebek.
Nie ma dużo wydatków i pracy przy tym, a smak doskonały. Zbieramy już na działce plony więc warto wykorzystać różne pomysły.
...........................
  • Paprykarz:
  • pomidory 3,5 kg
  • cebula 0,5 kg
  • marchew 0,5 kg
  • papryka czerwona 1 szt
  • papryka zielona 1 szt
  • papryka żółta 1 szt
  • ryż 1 szklanka
  • olej 0,5 szklanki
  • sól do smaku
  • pieprz do smaku
papryka w proszku do smakuPaprykujemy 2
.................................

Pomidory przelewamy gorącą wodą i obieramy ze skórki, kroimy na małe kawałki. Marchewkę ścieramy na tarce o dużych oczkach. Papryki kroimy w małą kostkę. Cebule drobno siekamy. Warzywa gotujemy w małej ilości wody ok. 45 min często mieszając. Po tym czasie wlewamy olej, wsypujemy ryż, doprawiamy do smaku i gotujemy następne 45 min ciągle mieszając. Gorący paprykarz przekładamy do słoików i pasteryzujemy ok. 30 min.

i gotowe.

Życzę smacznego wszystkim :)

wtorek, 9 sierpnia 2011

jak to jest ?....wieczornie

Przygotowaniu posiłków, jedzeniu przy wspólnym stole, jako ludzie 21 wieku nie poświęcamy wiele czasu. W pędzie życia, ot byle szybko, byle nie być głodnym. Kawa, jogurt, liść sałaty, tost, plasterek żółtego sera i pędem do pracy, potem kawa, kawa, kawa, w locie jakaś pizza, sieciowa zupka, albo cateringowa kanapka. Dzieciaki coś ciapną w locie i starczy. Tak wygląda schemat żywienia u różnych ludzi tłumaczących się brakiem czasu Po powrocie do domu padnięci, zalegamy....chyba, że zapowiedziany gość ma nas odwiedzić… Szczęśliwie dla nas, dzięki naszej polskiej tradycji trzeba gościa przyjąć, wypada coś upichcić. Dzięki Bogu lubimy życie towarzyskie, a ono wymusza pewne przedsięwzięcia. Wtedy chętnie sięga się do kuchni i starych przepisów.
Dla mnie i mojej rodzinki, nie ważne czy sami czy z gośćmi, najistotniejsza jest oprawa zasiadania do stołu i wspólny posiłek.
Obiad, czy jakikolwiek posiłek nie musi się składać z wielu dań. Wystarczy „małe co nie co”, ważne, by razem i w miłej atmosferze. Można dzielić się jedną kromką chleba przy wspólnym posiłku ale ważne, że z osobami które się kocha ponad życie, z ich uśmiechami...wtedy nawet ten kawałek suchego chleba smakuje jak najwspanialsze danie.
To, co podajemy wcale nie musi być udziwnione ani kosztowne, ale stół zastawiony własnoręcznie przygotowanymi potrawami.
Czy czasem ktoś zastanawia się nad smakami dzieciństwa? wspominając czujemy zapach i smak czegoś czego już dziś nie ma , a my nie potrafimy powtórzyć.

Niezwykłe placki, które wyczarowywała moja babcia nazywały się „ pagórki”. Mąka, wody tyle, by zagnieść dość luźne ciasto i sól do smaku. Potem chwilę, ku naszej uciesze, tłukła babcia ciastem o brzeg stołu, odrywała niewielkie grudki ciasta, rozpłaszczaliśmy je w umączonych dłoniach dość cienko, a Babcia układała je na mocno rozgrzanej kuchennej płycie… na starej kuchni węglowej. Najcudowniejsze zapachy jakie pamiętam z dzieciństwa, one pomagały budować dom, wzajemne przywiązanie, tworzyły ognisko domowe i dawały niezwykłe poczucie bezpieczeństwa tak bardzo dzieciom potrzebne. Babcia mieszkała na wsi, wszystkie wakacje u niej. Dwa domy stały na podwórku. Jeden nowy gdzie mieszkała ciotka, a drugi stary, pokryty strzechą, z okiennicami, sienią, kuchnią z klepiskiem. Jeden duży pokój gdzie stał drewniany wielki stół i krzesła, a pod ścianami stały drewniane łóżka z siennikami wypchanymi słomą. Poduszka z pierza, pierzyna...radio na szafce gdzie o 19:30 słuchaliśmy audycji radiowych dla dzieci zamiast dobranocki w TV. Nawet nie chciało się chodzić do ciotki by pooglądać telewizję....I kochana babcia, pachnąca, z atłasowymi policzkami, której szarlotka ma po dziś dzień niepowtarzalny smak-jedyna w swoim rodzaju...ech...
Potem moja mama próbowała gotować szukając smaków babci, nie dało się. Mama z kolei miała własne dania, które tylko ona najlepiej robiła...kluski ziemniaczane zarzucane na wodzie z białym serem i skwarkami, pierogi z grzybami. Ja też szukam tych smaków i nie umiem tak doprawić jak te dwie ważne dla mnie kobiety. Bardzo żałuję, że nie ma już ich z nami...i tęsknię.


piękna modlitwa wiele mówi:

„… Gdy Matki błyśnie uśmiechem twarz blada,

Wtedy Twój Panie z błękitów, gdzieś z nieba cień na mnie pada…”

a teraz gdy świeci słońce to wiem, że i mama i babcia patrzą na mnie i moich bliskich, gdy pada deszcz to dotykają mnie, gdy wieje wiatr -przytulają.



Tak jakoś naleciało mnie na dobranoc. Wszyscy już śpią, mój mąż jeszcze czyta i odpoczywa. Hmmmm...dziś na kolacyjkę poza podstawowym daniem, zrobiłam zwykłą kaszę manną na mleku na gęsto z sokiem jagodowym. Zwykłe i zaczarowane, każdemu kojarzące się z dzieciństwem, z jakąś ciepłą osobą....
Może właśnie dlatego naleciało mnie tak na wspominki o babci i mamie....takie osobiste przemyslenia to nie tragedia.

Życzę spokojnej i miłej nocki

syrop z mlecza

Kwiaty to nie tylko ozdoba, to także zioła. Moja babcia, gdy byłam mała zabierała mnie ze sobą do zbierania czubków sosnowych. Chodziłyśmy po lesie i się zbierało. Potem był pyszny syrop na odporność. Działał nawet przy tych zimach stulecia za naszych czasów.
Teraz chcę przedstawić przepis na syrop z mlecza. Na czubki sosnowe już zbyt późno ( bo to tylko w maju) więc mlecz jest bardziej dostępny.
fot. internet

Niepozorny,niedoceniany....oto przepis mojej babci
  • 250 kwiatów mlecza,bez zielonej "dupki"
  • 1 cytryna
  • 1 litr wody
  • 1 kg cukru
Kwiaty mlecza,cytryna,lub sok wyciśnięty z niej,1 litr wody zagotować.
Przetrzeć przez sito,dodać cukier i dusić na malutkim ogniu do
zgęstnienia.Przełożyć gorący do słoiczków.Krótko gotować,lub postawić
odwrócony na denku.
Jest fantastyczny przy kaszlu i do bożonarodzeniowych pierniczków.

POLECAM


ŻYCZĘ MIŁEJ NOCKI

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

CIASTO MALINOWE Z BUDYNIEM

Ciężko czasem wymodzić coś na obiad, by nie powtarzać dań. Dziś wymodziłam ryż zapiekany z warzywami. Dzieciaki różne podejście mają do marchewki , cukini czy fasolki, ale ten sposób działa. Warzywa pokroiłam nożykiem do frytek, żeby ciekawiej wyglądały i uparowałam na parze aż zmiękną (marchew, cukinia, fasolka). Potem zrobiłam delikatny sosik dodając kukurydzę. Ugotowałam ryż na sypko i ...taadaaam....gotowe.
Na dosłodzenie dnia postanowiłam moim ukochańcom zrobić ciacho z malinami "MALINIAK BUDYNIOWY".
Na działeczce malinki już dojrzewają , jest więcej słońca więc to juz sama słodycz...a jak pachną !!!!!!
.................
ciasto:

  • 4 jajka
  • 2 czubate łyżki mąki pszennej
  • 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1 czubata łyżka kakao
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 mały cukier waniliowy
  • 1/2 szklanki cukru
  • 1 łyżka oleju

Masa:

  • 1 litr mleka
  • 4 budynie śmietankowe z cukrem
  • Dodatkowo:
  • ok 0,5 kg malin
  • 2 galaretki malinowe
  • kilka kostek czekolady
  • ..........................

Białka oddzielić od żółtek,ubić na sztywno z odrobiną soli,dodać cukier,cukier waniliowy i dalej ubijać.Gdy białka będą sztywne, dodawać po jednym żółtku,cały czas ubijać, pod koniec dodać wymieszane obydwie mąki, z proszkiem do pieczenia,kakao i olej delikatnie wymieszać.
Wlać ciasto na blaszkę i piec w 180 st C około 20-25 min(ciasto ma być cienkie).
Upieczone ciasto, wystudzić(nie wyjmujemy z blaszki)ugotować 4 budynie w litrze mleka,gorący wylać na ciasto,przestudzić.
ułożyć maliny i wstawić do lodówki.





2 galaretki malinowe,rozpuścić w 3 szklankach wrzącej wody
,wystudzić (ma być tężejąca)polewać łyżką galaretkę na maliny aż do wyczerpania,odstawić do lodówki na 2 godziny.

Ciasto palce lizać.
A wieczorem...mój mąż niewinnie wyszedł na spacer z psem, wrócił z niespodzianką.
Kupił po drodze różę dla mnie, piękną, czerwoną. Czasem gdy wraca z pracy w ciągu dnia to też mi przynosi, ale o tej porze jeszcze się nie zdarzyło, tym bardziej więc kochana niespodzianka się udała.
....................................................
i jeszcze jeden temat : zaczęła się inwazja...nie miała baba kłopotu to se roboty nadała

a ŻabUla siedzi w okienku i gapi się jak praca szybko i sprawnie przebiegai kręci głową z podziwu





Cieszy mnie to, że zaglądacie do mnie :) Dziękuję.
Pozdrawiam i biegnę szykować kolację ;)