sobota, 25 maja 2013

БОМБОЧКИ zamiast ziemniaka

Ot co, taki właśnie był u mnie dodatek do obiadu komunijnego zamiast klasycznych ziemniaków.
Ryba w pieczarkach z cytryną świetnie współgrała w tym duecie.
Zdjęcie podejrzałam na Facebooku i bardzo spodobał mi się pomysł, ale wyszukałam do tego oryginalny przepis. Okazało się, że BOMBECZKI dokładnie opisane są tylko na stronie rosyjskiej.  Dziś po moich testach mogę śmiało podzielić się z Wami tym smakiem.


БОМБОЧКИ czyli POMIDORY W CIEŚCIE Z MOZZARELLĄ

ciasto robimy na wyczucie w ten sposób by było elastyczne i gładkie

  • 1 szkl. mąki
  • woda (opcjonalnie)
  • 4 łyżki oleju
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka soli

wypełnienie możemy wykombinować sami, ja podaję jak w oryginale

  • pomidory 5 szt.
  • 200 g. mozzarelli lub fety
  • czosnku 2 ząbki
  • zielienina
  • sól

Pomidory kroimy w plastry. Produkty na ciasto mieszamy razem i zagniatamy ciasto, następnie chłodzimy.
Dzielimy je na dwie części. Rozwałkowujemy i układamy plastry pomidora, a na każdy dodajemy ser, zieleninę, kilka plasterków czosnku i solimy. Wszystko przykrywamy rozwałkowaną drugą częścią ciasta. Szklanką wykrawamy krążki, które po dociśnięciu szklanki zlepiają się zostawiając w swoim środku nasze wypełnienie. Smażymy na głębokim tłuszczu z obu stron na złoty kolor.
Podałam to zamiast ziemniaków w dniu komunii do ryby i pieczarek. Przepis na rybę znajdziecie w TYM MIEJSCU


Był to strzał w dziesiątkę, każdemu bardzo smakował taki zestaw i wszyscy byli mile zaskoczeni.
Mam zamiar sprawdzić ten pomysł z innymi farszami, z kapustą, z pieczarką czy z mięsem. Myślę, że można to zastosować jako dodatek do barszczu.
Polecam serdecznie.
Pozwolę sobie jeszcze pochwalić się nowym rysunkiem naszej wnusiu, który bardzo mnie chwycił za serce. To portret naszej rodzinki.
(od lewej) Kuba, Kacper, babcia, Julcia i dziadzio

Dziękuję bardzo za przemiłe odwiedzinki i gorąco Was pozdrawiam.


czwartek, 23 maja 2013

NIE ZASZKODZI SPRAWDZAĆ ZA KAŻDYM RAZEM

 Dziś coś całkiem niekulinarnego. Zawsze gdy podejmuję się pomocy sprawdzam wszystko jak tylko to możliwe. Pomoc to nie tylko pieniądze, można oddać krew, szpik, można dać choremu wiele radości w zupełnie inny sposób, poszukać sponsorów. To nic trudnego, a ile głów tyle pomysłów.
 Jednak trafiają się ludzie, którzy wykorzystują dobre serca innych. Sama zostałam wykorzystana w życiu więc dmucham na zimne. Gdy sąsiadka prosi mnie o kasę na mleko dla dzieci i chleb, a wiem, że pije na umór to idę do sklepu i kupuję jej artykuły spożywcze. Nie daję kasy. W sytuacjach zbiórki pieniędzy staram się wymyślić inny sposób by móc pomóc. Zacytuję dziś artykuł, który warto przeczytać i mieć na uwadze.

"...udawała chorą na raka. Darczyńcy, którzy jej pomagali, są w szoku.

12 kwietnia 2013.

Goliła głowę i kłamała, że jeździ na chemioterapię. Znajomi Moniki M. z Bydgoszczy organizowali na jej rzecz składki, pieniądze zbierała Fundacja Wsparcia Ratownictwa RK. Teraz są w szoku, bo jej choroby były fikcyjne.

Sprawa wpłynęła do nas wczoraj - mówi prokurator Włodzimierz Marszałkowski z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe. - Rozpoznajemy tę sprawę. I podejmiemy odpowiednie działania.

Śledczy nie postawili jeszcze żadnych zarzutów 38-letniej Monice M. A sprawa wyszła na jaw 7 kwietnia, gdy na blogu internetowym napisała:

"Wybaczcie mi... Pewnie odwrócicie się ode mnie po przeczytaniu tego. Nie wiem, czemu tak się stało... jestem chora, ale moją chorobą nie jest rak, tylko coś, czego nie wiem... (...) Posty o mężu, dzieciach były prawdziwe, przeplatałam je tylko moją "wmówioną chorobą” (...) Nie potrafiłam z tego wybrnąć”.

Dobra aktorka

Najpierw był guz mózgu. Złośliwy glejak. Tak Monika M., która przedstawiała się jako "Majka”, powtarzała swoim bliskim. Od lutego 2012 roku mówiła o konieczności operacji. - Twierdziła, że na zabieg musi pojechać do Pragi, bo w Polsce nie wykonuje się operacji metodą laparoskopową, tylko przez trepanację czaszki - mówi nasz informator, który przedstawił nam historię "Majki”. - Nie jestem po medycynie, poza tym Monika była naprawdę przekonująca, było mi jej żal.

Operacja miała kosztować 25 tys. zł. I osobom z kręgu "Majki” wydawało się, że naprawdę do niej doszło. W czerwcu Monika z mężem wyjechali z Bydgoszczy na tydzień. - Gdy wrócili, "Majka” miała nawet na głowie opatrunek...

Po rzekomej wygranej walce z glejakiem M. obwieściła, że wykryto u niej "białaczkę szpikową typu M2 z translokacją”. W swoim blogu z 18 lutego tego roku: "Po dzisiejszej chemii głowa boli, słabość trochę dokucza (...) dziękuję Każdemu za każdy grosik - wszystko na wagę złota. Dziękuję za miód, za flavon, za dobre słowo, za zbliżający się koncert”.

Artyści przyszli z pomocą

A koncert odbył się 10 marca tego roku w Warszawie pod hasłem "Misja eksmisja”, bo "Majka”, pisząc o swojej rzekomej białaczce używała określenia "sublokator”. Wśród zespołów, które wystąpiły w stolicy, była też grupa "Własny Port” z Bydgoszczy.

- Zagraliśmy z odruchu serca - mówi Piotr Gąsiewski, gitarzysta i wokalista zespołu. - Chcieliśmy pomóc. Jesteśmy zaskoczeni i co tu dużo mówić, to przykre, bo czujemy się oszukani.

Muzyk podkreśla, że mimo wszystko cieszy się, iż zebrane na koncercie pieniądze nie przepadną. Organizator występu, stołeczna Fundacja Wsparcia Ratownictwa RK, postanowiła przekazać dochód 2,9 tys. zł na rzecz innego potrzebującego.

- Majka nie zdążyła otrzymać z zebranych pieniędzy ani grosza - mówi Michał Janas, dyrektor fundacji. - Z większą rezerwą będziemy podchodzić do kolejnych próśb o pomoc. Nadal jednak, z nie mniejszym zapałem wspierać będziemy osoby potrzebujące.


Bo chciała czuć opiekę

Monikę M. zastaliśmy w jej mieszkaniu na Szwederowie. - Ukrywałam to przed mężem, przed dziećmi - wyznaje. - Te choroby były zmyślone. Goliłam głowę, bo miałam wrażenie, że włosy naprawdę mi wypadają. Udawałam, że jadę do Centrum Onkologii na chemioterapię, a tak naprawdę siedziałam tam w kolejce i rozmawiałam z pacjentami. Tam było mi dobrze. Chciałam czuć opiekę.

- Ile w sumie przekazali pani darczyńcy? - pytamy. - Sześć tysięcy, ale ja już to oddaję - pokazuje kartki z nazwiskami kilkudziesięciu osób, które wpłacały pieniądze na leczenie.
- A 25 tysięcy na operację?
- Tego nie miałam ze zbiórki publicznej - odpowiada.

M. twierdzi, że zaczęła terapię z psychologiem. Nie umie wyjaśnić, dlaczego wymyślała swoje choroby...."
<gazeta Bydgoszcz>

a tu do poczytania zostawiam link, gdzie jest artykuł o ludziach, którzy udają w necie chorych by zjednać sobie przyjaciół. Sama mam taką znajomą, robi z siebie ostatnią męczennicę by wzbudzić litość wśród internautów , a w realnym świecie nie potrafi żyć z prawdziwymi ludźmi. To sĄ nieszczęśliwe przypadki.  CHORY SPOSÓB NA PRZYJAŹŃ

Pozostawię to bez komentarza. Można na to patrzeć z różnej perspektywy, ale.....uważajmy

 



niedziela, 19 maja 2013

UROCZYSTY TYDZIEŃ

Witam Was serdecznie po małej przerwie.
Już po komunijnej gorączce u nas. Przygotowania szły pełną parą i bardzo sprawnie. Kuba bardzo przeżywał ten wielki dzień.

W sobotę już o 5.30 obudził się z rana by powtarzać formułę spowiedzi. W niedzielę zaś drżał mu głos i miał ogromną tremę. Jednak poradził sobie wspaniale. Na mszy miał podwójną rolę: składał podziękowania rodzicom i wychowawcom oraz czytanie.
Tydzień tez był bardzo uroczysty. Biały tydzień pełen przeżyć duchowych, pielgrzymka do wspaniałego miejsca, pamiątki i uroczyste msze. Nasze dziecko bardzo emocjonalnie pod względem duchowym podeszło do tego. Udało nam się go tak przygotować by poczuł w sercu ten wielki dzień. Nie interesowały go prezenty, nie składał zamówień jak jego koledzy. Dla niego było najważniejsze, że może w pełni uczestniczyć we Mszy Świętej. Pogodę mieliśmy na zamówienie, upał zelżył, było ok 20 stopni, lekki chłodek, piękne słońce- wymarzona aura na taką imprezę.
Z kulinarnych poczynań jestem bardzo zadowolona. Wszystko smakowało wybornie. Teraz po kolei przedstawię Wam  każdą pozycję menu. Zacznę od tortu, bo o to najczęściej pytacie.


Tort był w odzieniu śmietanowym dwupiętrowy z dwoma smakami : masa truskawkowa i masa jagodowa. Ozdobiłam go delikatnymi kwiatami, hostia zrobiona jest z białej czekolady, promienie z cukru, do tego delikatny akcent błękitu no i najważniejszy napis  specjalnie dla Kuby z czekolady mlecznej.


Biszkopt upiekłam z przepisu, o którym już wspominałam i znajdziecie go w TYM miejscu.
Wierzch to bita śmietana z niewielką ilością cukru pudru i żelatyny. Tort zauroczył każdego, a najbardziej dumny był Kuba.
Smak przepyszny lekko słodki z kwaskowatym akcentem owoców. Masy lekkie, bez masła i ciężkich akcentów. Pychota.
Wspomniałam Wam o pielgrzymce. Zazwyczaj dzieci komunijne w białym tygodniu pielgrzymują do Lubelskiej Katedry.
Tym razem pielgrzymka odbyła się do przecudownego miejsca- do Wąwolnicy. Jest to dla mnie szczególne miejsce gdyż tam wymodliłam zdrowie dla mojej mamy 20 lat temu gdy umierała w szpitalu. Tam wysłuchanych zostało wielu ludzi.
Opowieści Prałata wywołują ciarki na plecach z wrażenia i wszystko jest potwierdzone dokumentami. Matka Boska Kębelska została także ukoronowana prze Jana Pawła II. Zostawiłam w tym dniu tam wiele podziękowań i poleciłam opiece wiele kochanych osób.

Wąwolnica to jedna z najstarszych osad Lubelszczyzny. Według tradycji założycielem miasta był legendarny książę Krak, właściciel Krakowa, rezydujący na zamku na Wawelu. Dlatego też ówczesne miasto nazwano Wawelnicą i stąd wzięła się obecna nazwa Wąwolnica. 
Tradycja kultu Matki Bożej w Kęble i Wąwolnicy sięga prawdopodobnie okresu najazdów tatarskich na Rzeczpospolitą pod koniec XIII w. Zachowana do naszych czasów figurka kębelska pochodzi z ok. 1440 r. Została wykonana z pnia lipowego o wys. 85 cm. 
W parafii można obejrzeć całą księgę łask jakich doznali ludzie na przełomie lat i wieków. Wszystko robi ogromnie niesamowite wrażenie. Gdy będziecie w okolicach na lubelskim szlaku to zapraszam do Wąwolnicy, warto obejrzeć architekturę, poznać dokładnie historię. 



Serdecznie dziękuję Wam za tak liczne odwiedziny i cudowne maile jakie otrzymałam. Życzę Wam wspaniałego popołudnia pełnego odpoczynku w rodzinnym gronie.