Co jak co, ale sprzętom kuchennym z byłego Związku Radzieckiego nie można nic zarzucić. Działają latami, są solidne i niepowtarzalne.
Ciasteczka orzeszki to był hit czasów gdy byłam jeszcze mała, nie mogło ich zabraknąć na żadnej imprezie dorosłych i na święta.
Jakiś czas temu powróciła do mnie z tułaczki ludu patelnia do orzeszków. Po tych kilku latach nie wiadomo było gdzie jest. Przez zupełny przypadek się odnalazła :) Przez ten czas szukałam u znajomych i w wielu miejscach u nas przy granicy wschodniej ale niestety nikt już takowych nie produkuje. Dlatego bardzo się cieszę, że ten sprzęt powrócił do mnie.
Moja patelnia z odzysku od razu poszła w ruch, ale zaraz.....gdzie mam przepis? hm....przegrzebałam wszystkie stare kajety i nie ma!
Niedawno w Lidlu były do kupienia gofrownice z formą do orzeszków i widziałam na wielu blogach, że rozpoczął się sezon na orzeszki.
Oczywiście po przepis sięgnęłam tam gdzie wiem, że receptura jest pewna. Tym razem skorzystałam u Asi z bloga "Śladami słodkiej babeczki"
Poza przepisem na ciasto do tych fajnych ciasteczek znajdziecie tam również ciekawe smaki kremów.
Ja zrobiłam na pierwszy rzut krem waniliowy z rodzynkami. Myślę, że każdy może sobie sam dopasować smak kremu do własnego gustu.
Przepis Asi na ciasto do orzeszków (wychodzi ok. 80 ciasteczek) :
- 3 szkl. mąki
- szczypta soli
- 1/2 szkl. drobnego cukru
- 1 płaska łyżeczka sody
- 250g miękkiego masła
- 2 jajka
Ze wszystkich składników wyrabiamy gładkie ciasto i chłodzimy je ok 1/2 godziny. Moja patelnia jest do nagrzewania na kuchni więc ją solidnie nagrzałam. Ze schłodzonego ciasta nalepiłam ogrom małych kuleczek. Każdą wkładam do wgłębienia na patelni, przykrywam i smażę ok 3 minuty.
Usmażone połówki orzeszków przekładam kremem, który zrobiłam tak jak do tortu tylko dodałam rodzynki wcześniej namoczone, łączę ze sobą i odstawiam na chwilę.
Orzeszki z tego przepisu są takie jakie pamiętam z dzieciństwa. Pyszne kruche ciasto z rozpływającym się w ustach kremem....mmmmm....sama rozkosz. Jak byłam mała to zawsze razem z siostrami trzymałyśmy kciuki by goście nie zjedli zbyt dużo tych ciasteczek, bo wtedy więcej dla nas :) Obecnie zrobiłam z podwójnej porcji więc każdy w domu najadł się do woli.
Teraz jak będę robić to muszę koniecznie wypróbować kremy według przepisu Asi, bo bardzo jestem ciekawa smaków, zwłaszcza tego z płatkami owsianymi. Link do bloga na masy i orzeszki Asi znajdziecie chwilę wcześniej we wpisie
Polecam Wam te pyszne ciasteczka ze względu na smak ale i ze względu na to, że robi się je błyskawicznie, zwłaszcza gdy dzieciaki pomagają przy wypełnianiu.
A jak tam u Was majówka? moja nie tak jak bym chciała, bo niestety pracowałam. Poza tym pogoda nie dopisała już kolejny raz. Rok temu przecież o tej porze dopiero śniegi topniały :)
W Lubelskim Klubie Jeździeckim odbył się piknik Country gdzie można było cudownie spędzić czas w klimacie westernu. Mój syn nawet nieźle sobie radził, zwłaszcza w ujeżdżaniu byka hi, hi
Zabawa była super!
Życzę Wam wspaniałej niedzieli!
świetne orzeszki Ci wyszły:) poluję na taką formę:) Świetne zdjęcia:d
OdpowiedzUsuńAż żałuję, że nie mam skąd wziąć takiej patelni... Ślinka mi leci, bo nieraz kupowałam takie ciasteczka i były smaczne, ale marzą mi się takie własnej roboty...
OdpowiedzUsuńTeż mam- może nie rosyjską ale pieczenie odbywa się tak samo:) przepis był dołączony ale chyba wypróbuję i ten:)
OdpowiedzUsuńFajnie Aga że przypomniałaś przepis na ciasto . Mam taka formę ale orzeszki są pełne , dawno o niej zapomniałam , muszę wyciągnąć ją z piwnicy. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńNo ba! Ale gdzie dostać teraz taka patelnię!
OdpowiedzUsuńAleż one apetycznie się prezentują:) Zapewne i tak wyśmienicie smakują:)
OdpowiedzUsuńA co do sprzętu masz absolutną rację.Nie da się go porównywać do obecnie kupowanych, działających w najlepszym przypadku do końca gwarancji.
Pozdrawiam serdecznie.
o tak, zgadza się. Dawne sprzęty to było coś, a nie made in China co się za chwilę psuje
Usuń8 orzeszków w jednym rzucie- super. Nawet dobrze, że nie mam takiej formy, bo już bym się nie uniosła:-))))) ja największy łasuch świata!
OdpowiedzUsuńWiesz Aguniu mam identyczną patele do orzeszków ma ona chyba z 20 lat jeszcze jak były targi pełne naszych znajomych wschodnich ale ja nie o tym nigdy nie robiłam z kremem do tortów zawsze z mlekiem w proszku rodzinkami masło i koako oraz cukry wanilia i zwykły i wiesz co ci powiem że trzeba mój staromodny przepis zmienić na twój - jest o wiele łatwiejszy i prostszy a jeszcze jakby się udało z kremem z torebki to już wogóle bym była w tzw. siodmym niebie - dziękuje ci za ten post serce drogie bo sama wiesz jak takie orzechy znikają z półmiska ty się narobisz a nie zjesz ani jednego bynajmniej tak u mnie w domu jest buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńkrem z mlekiem w proszku to ten rarytas, który robiła też moja mama i jest pyszniutki. Co do kremu do tortów z torebki to myślę, że też zda egzamin. Buziaki
UsuńSmażę orzeszki jedynie dwa razy do roku :-( ale zawsze. Nie nadziewam jednak kremem, ale nutellą. Przepis na krem z mleka w proszku Marii bardzo mi się podoba !
OdpowiedzUsuńja też lubię krem z mlekiem w proszku, ale podoba i się to nadziewanie nutellą
UsuńNie pamiętam takiego urządzenia.Szkoda,bo wyjątkowo ciekawe te orzeszki.Bedziesz miała na Boze Narodzenie super atrakcję:)
OdpowiedzUsuńŁapałam się na takie orzeszki, oj pyszniutkie były, dawno nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńTez mam taką matrycę! Oj kusisz kobieto i chyba na majówkę narobie tych orzeszków.Pozdrawiam☺ cieplutko
OdpowiedzUsuń